B. wiceminister skarbu Paweł T. oraz b. ministerialny urzędnik Tomasz Z., podejrzani o nieprawidłowości w sprawie prywatyzacji Ciechu, nie trafią do aresztu. Sąd Okręgowy w Katowicach nie uwzględnił zażaleń prokuratury na wcześniejszą decyzję sądu rejonowego. Nie zgadzając się na areszt, sąd nie stosował też żadnych innych środków zapobiegawczych. Zarazem nie zgodził się ze stanowiskiem obrońców T., którzy złożyli zażalenie na jego zatrzymanie - uznał, że było ono prawidłowe, legalne i zasadne.

Centralne Biuro Antykorupcyjne zatrzymało 12 lutego w tej sprawie sześć osób. To czterej byli urzędnicy MSP: Paweł T. - podsekretarz stanu, Tomasz Z. - zastępca dyrektora Departamentu Przekształceń Własnościowych i Prywatyzacji, Jakub W. - główny specjalista w Departamencie Przekształceń Własnościowych i Prywatyzacji i Michał M. - radca ministra w Departamencie Analiz. Zatrzymani zostali też przedstawiciele spółki doradczej ING Securities SA: członek zarządu Konrad Z. i zastępca dyrektora Działu Doradztwa - Paweł L.

Czterem byłym urzędnikom MSP prokuratura ogłosiła zarzuty dotyczące niedopełnienia obowiązków i przekroczenia uprawnień. Dwóch byłych urzędników podejrzanych jest dodatkowo o poświadczenie nieprawdy w dokumentach. Zatrzymanym przedstawicielom spółki doradczej ING Securities SA prokurator zarzucił zaś pomoc w niedopełnieniu obowiązków i przekroczeniu uprawnień przez urzędników MSP.

Po przesłuchaniach do katowickiego sądu rejonowego trafiły wnioski o aresztowanie Pawła T. i Tomasza Z. Sąd się na to nie zgodził. Prokuratura, która wobec pozostałych podejrzanych zastosowała tzw. wolnościowe środki zapobiegawcze - poręczenia majątkowe w kwotach od 40 tys. zł do 150 tys. zł, Jakub W. ma dodatkowo zakaz opuszczania kraju - decyzję o braku aresztu dla T. i Z. zaskarżyła do sądu okręgowego.

Sąd nie podzielił stanowiska oskarżyciela publicznego i nie uwzględnił jego zażalenia, utrzymał postanowienie o niezastosowaniu tymczasowego aresztowania w mocy
- powiedziała dziennikarzom broniąca T. mec. Katarzyna Gajowniczek-Pruszyńska. Jak dodała, prokuratura nie uzasadniła przyczyny, dla której izolacja w tej sprawie byłaby konieczna, a sąd nie podzielił stanowiska oskarżyciela, że jej klient mógłby utrudniać śledztwo.

Po czterech latach prowadzenia śledztwa nagle zamykać kogoś z powodu obawy matactwa; no to trochę za późno - dodał drugi obrońca T. mec. Stefan Jaworski. T. nie przyznaje się do winy i składa szerokie wyjaśnienia, deklarując wolę współpracy w wyjaśnieniu tej sprawy - zapewniali jego obrońcy.

Według reprezentującego Tomasza Z. mec. Grzegorza Radwańskiego, sąd okręgowy uznał, że materiał dotyczący prywatyzacji Ciechu opiera się głównie na dokumentach i w związku z tym nie ma potrzeby aresztowania podejrzanych. Także ten adwokat oświadczył, że jego klient nie przyznaje się do zarzutów. Zaprzecza, aby świadomie podejmował decyzje, mogące skutkować negatywnie stratami dla majątku Skarbu Państwa, a wszelkie decyzje podejmował w dobrej wierze i w najlepszym interesie Skarbu Państwa - dodał Radwański.

Ewa Kordula z prowadzącej śledztwo Prokuratury Regionalnej w Katowicach powiedziała, że choć sąd nie zmienił decyzji z I instancji, to jednak podkreślił powagę zarzutów stawianych podejrzanym, duże prawdopodobieństwo popełnienia zarzucanych im czynów i potwierdził możliwość wymierzenia im surowej kary. Nie podzielił jednak stanowiska prokuratury, że podejrzani mogą utrudniać śledztwo.

Biorąc pod uwagę sprzeczność dotychczas złożonych przez podejrzanych wyjaśnień, w świetle zgromadzonej dokumentacji i przeprowadzonych dowodów, jednak w ocenie prokuratora te przesłanki obawy matactwa nadal są aktualne - oceniła prokurator. Jak dodała, jeden z podejrzanych zmienił "diametralnie" swoje wyjaśnienia podczas konfrontacji.

Według śledczych, przy prywatyzacji Ciechu doszło do niedopełnienia obowiązków i przekroczenia uprawnień przez byłych urzędników MSP z czasów rządu PO-PSL, przy współdziałaniu przedstawicieli firmy świadczącej usługi doradcze na rzecz tego resortu.

Zdaniem prokuratury, przy sprzedaży akcji Ciechu nie sporządzono rzetelnie wyceny wartości akcji oraz poświadczono nieprawdę w dokumentach, które były podstawą do podjęcia przez Ministra Skarbu Państwa decyzji o sprzedaży akcji spółce KI Chemistry z grupy Kulczyk Investments. Według śledczych straty mogły sięgnąć nawet 110 mln zł.

(j.)