Były prezydent Zabrza Jerzy G. odpowie przed sądem za zabójstwo wierzyciela. Akt oskarżenia, obejmujący łącznie pięć osób, został przesłany do Sądu Okręgowego w Katowicach. Do zabójstwa Lecha F. doszło przed dwoma laty.

Według ustaleń śledztwa do zabójstwa Lecha F. doszło 17 sierpnia 2008 r. w Wymysłowi, w powiecie będzińskim. Następnego dnia jego ciało znaleźli grzybiarze. Z przeprowadzonej sekcji zwłok wynikało, że ofiara zmarła na skutek wykrwawienia po ranach zadanych ostrym narzędziem, przypuszczalnie nożem. Mężczyzna przed śmiercią został skrępowany i pobity.

Mężczyzna zginął, bo Jerzy G. pożyczył od niego 246 tys. zł, z odsetkami miał mu zwrócić ok. 800 tys. zł - poinformowała rzeczniczka katowickiej prokuratury Marta Zawada-Dybek.

Sprawę pomógł rozwikłać mechanik z Bytomia Tomasz L., który był pośrednikiem pomiędzy Jerzym G. a bandytami, którym zlecono porwanie Lecha F. Z jego wyjaśnień wynika, że Jerzy G. postanowił uprowadzić wierzyciela i zmusić go do podpisania dokumentów, które zwolniłby go z konieczności spłaty długu. W tym celu wynajął bandytów.

Jerzy G. nie przyznaje się do popełnienia zbrodni, podobnie jak bracia Robert i Rafał T., którym przypisano współudział w zabójstwie. Kolejny oskarżony, Mariusz F., przyznał się do uprowadzenia Lecha F., ale do jego zamordowania już nie.

Obszerne wyjaśnienia w śledztwa złożył piąty oskarżony, Tomasz L. Odpowie on przed sądem za udzielenie pomocy do pozbawiania wolności. Tomaszowi L. grozi kara do pięciu lat więzienia, pozostałym - dożywocie.

W śledztwie przesłuchano około 80 świadków, dowodami w sprawie są także billingi Jerzego G. i współoskarżonych. Prokuratura przyznaje jednak, że sprawa ma w dużej części charakter poszlakowy - nie wiadomo np., kto spośród oskarżonych zadał F. śmiertelne ciosy.

Jerzy G. był prezydentem z Zabrza w latach 2002-2006 z ramienia SLD. To nie pierwsza sprawa, w której usłyszał zarzuty - choć nigdy wcześniej nie były one tak poważne. Jego kłopoty zaczęły się od pożyczek, zaciągniętych zanim jeszcze zaczął rządzić Zabrzem.

Lech F. - syn byłej wspólniczki Jerzego G. - zarzucał prezydentowi, że pożyczał od niego pieniądze dwukrotnie: 20 tys. i 246 tys. zł. Tej drugiej kwoty G., jak mówił, nigdy nie oddał. F. wytoczył politykowi proces cywilny.

Prezydent bronił się, wytaczając Lechowi F. sprawę o próbę wyłudzenia pieniędzy, których - jak twierdził - w rzeczywistości nigdy nie pożyczał. F. w odpowiedzi przedstawił podpisane przez prezydenta umowy. G. wyjaśniał, że umowy podpisał in blanco, a druga pożyczka nie dotyczyła 246 tys., tylko dziesiątej części tej kwoty, do której F. miał dopisać trzecią cyfrę. Sprawę ostatecznie wygrał F.

Podczas procesu okazało się, że w latach 2003-2005 G. w swych zeznaniach majątkowych nie poinformował o żadnej z zaciągniętych pożyczek. Wyszło też na jaw, że 13 tys. zł pożyczył jeszcze od znanego zabrzańskiego kardiologa, Stanisława P., a od pożyczanych kwot nie uiszczał opłat skarbowych. Także w tej sprawie usłyszał zarzuty. Z kolei gliwicka prokuratura zarzuciła G. składanie fałszywych zeznań podczas wytoczonego Lechowi F. procesu.