Były sztygar zjechał nielegalnie 800 m pod ziemię w kopalni Rydułtowy-Anna i ukradł 60-metrowy przewód trakcyjny. Został zatrzymany przez pracowników. Twierdził, że chciał odwiedzić dawny zakład pracy. Niedawno został zwolniony z innej kopalni - również za kradzież.

Mężczyzna wmieszał się w grupę górników zjeżdżających pod ziemię. Miał ubranie robocze i kask, nie miał jednak karty identyfikacyjnej, lampy i aparatu ucieczkowego. Towarzyszący mu podczas zjazdu górnicy nabrali podejrzeń i zaczęli obserwować. Gdy został przyłapany na gorącym uczynku, zaczął uciekać. Pracownicy zorganizowali obławę, po której został ujęty - powiedział rzecznik Kompanii Węglowej Zbigniewa Madej. Gdyby w porę nie wykryto kradzieży trakcji, mogło dojść do wykolejenia podziemnej kolejki.

Górnik prawdopodobnie usłyszy zarzut usiłowania kradzieży i sprowadzenia niebezpieczeństwa wybuchu. Może za to grozić kara do ośmiu lat więzienia.