Arkadiusz Kraska miał być, zdaniem prokuratury i sądu, brutalnym mordercą zabijającym na zlecenie mafii. Był jednak niewinny. W tej głośnej sprawie ze Szczecina rację przyznała mu właśnie sama prokuratura – pisze Onet.

Skazany na dożywocie Arkadiusz Kraska nie jest sprawcą mafijnej egzekucji sprzed lat, w której zginęli dwaj mężczyźni ze szczecińskiego półświatka. Ustaliła to bezsprzecznie Prokuratura Regionalna w Szczecinie, domagając się jego uniewinnienia. Wniosek w tej sprawie został złożony w Sądzie Najwyższym - dowiedział się nieoficjalnie Onet.

Podpisana pod wnioskiem prokurator Barbara Zapaśnik, której akty oskarżenia w latach 90. posłały na długie lata tuzy przestępczości zorganizowanej, ustaliła nawet, kto naprawdę wtedy strzelał.

Podczas gdy on przez blisko dwie dekady siedział w celach dla niebezpiecznych więźniów, prawdziwi zabójcy pięli się po szczeblach gangsterskiej kariery, wykonując kolejne, mafijne wyroki.

Strzelanina w trakcie meczu

 W egzekucji, za którą skazano Arkadiusza Kraskę, od kul zginęli dwaj mężczyźni: Marek Cisoń, złodziej samochodów i ulubieniec słynnego "Nikosia" oraz jego przyjaciel Robert Sajdak, kolarz z Berlina, karany wcześniej za przestępcze interesy z autami.

Arkadiusz Kraska, znany wśród kryminalistów jako "Willy", miał słabe alibi. Kojarzono go z jednym z gangów, toczących walkę o panowanie nad miastem. Sam o sobie mówił, że "nigdzie nie należał, za to wszędzie miał kolegów". Chodził na ustawki, szkolił się w walkach, był silny jak tur. To, że podczas strzelaniny siedział przed telewizorem i oglądał mecz Polska - Anglia potwierdzały dwie osoby, ale żadna z nich, zdaniem śledczych, nie była wiarygodna.

 W marcu 2001 r. w Sądzie Okręgowym w Szczecinie zapadł najwyższy z przewidzianych w polskim prawie wyrok. Kiedy na sali sądowej wybrzmiało słowo "dożywocie", mężczyzna zatoczył się krzycząc: - Co wy robicie?! Skazujecie niewinnego człowieka!.

Sprawa może zacząć się jeszcze raz

Sprawa egzekucji w centrum Szczecina 8 września 1999 r. zapewne toczyć się będzie przed sądem od początku. Tym razem przeciwko zabójcom, a nie wytypowanemu przez służby kryminalne kozłowi ofiarnemu.

Arkadiusz Kraska wkrótce opuści bowiem więzienne mury. Żona kupiła mi szafę i obiecała, że będę miał w niej dużo fajnych ciuchów - cieszy się rzekomy killer mafii w rozmowie z Onetem.

W dawnym procesie karnym przed Sądem Okręgowym w Szczecinie, który zakończył się skazaniem niewinnego człowieka, przewodniczącym składu orzekającego był sędzia Maciej Strączyński, były prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia". Na jego sali świadkowie incognito kłamali, inni mataczyli. W preparowaniu dowodów przeciwko Krasce brali udział - na etapie śledztwa - oficerowie służb kryminalnych z ówczesnej KWP w Szczecinie. Skandaliczną mistyfikację legalizowały kolejne instancje sądowe, zaś w następnych latach Sąd Najwyższy czterokrotnie odrzucał wnioski Arkadiusza Kraski i jego adwokata o ponowne rozpatrzenie sprawy.

Teraz wydarzenia przybrały diametralnie inny wymiar. O uniewinnienie Arkadiusza Kraski walczy sama prokuratura. Prokurator Zapaśnik zbierała dowody jego niewinności od kilkunastu miesięcy. We wniosku z 7 marca b.r. wykazuje, że w śledztwie sprzed lat popełniono przestępstwo, które wpłynęło na orzeczenie sądu.

Prokuratura Regionalna w Szczecinie nie ujawnia żadnych szczegółów. Nieoficjalnie przypuszczamy jednak, że policjanci złamali prawo: świadomie mataczyli w sprawie nakłaniając świadków do składania fałszywych zeznań groźbami, szantażem i zmuszaniem do seksu. Wiele z tych czynów uległo przedawnieniu, więc byli już funkcjonariusze policji mogą pozostać bezkarni.

Milczenie prokuratury ma związek z obawą śledczych o bezpieczeństwo świadków, którzy po latach zdecydowali się powiedzieć prawdę. Uwolnienie Kraski będzie bowiem początkiem prawdziwej batalii z polską mafią. Takich egzekucji było bowiem w tamtym czasie w Szczecinie znacznie więcej.