We Wrocławiu nie cichnie burza wokół honorowego obywatela tego miasta - hrabiego Wojciecha Dzieduszyckiego. W liście adresowanym do prezydenta Wrocławia i wrocławian Dzieduszycki wyznał, że został zmuszony do współpracy z organami służb bezpieczeństwa w 1949 roku.

To jest bulwersujące, bo to jest taka sztandarowa postać we Wrocławiu, a teraz okazuje się, że on nie jest czysty - mówi jeden z wrocławian. Ale z drugiej strony – dodaje inna osoba, skoro to było w 1949 roku, to to nie były przelewki.

Wojciech Dzieduszycki został zwerbowany 12 lutego 1949 roku, a jego współpraca z SB trwała 23 lata – mówi w rozmowie z RMF FM doktor Krzysztof Kaczmarski z rzeszowskiego oddziału IPN, współautor publikacji, o Dzieduszyckim, jaka w listopadzie ma się ukazać w periodyku „Aparat represji”.

Hrabia pisał donosy na swoich współpracowników w czasie kiedy był dyrektorem Państwowych Zakładów Zbożowych we Wrocławiu. Potem donosił na wrocławskie środowisko artystyczno-naukowe i Polaków na emigracji, głównie w Wielkiej Brytanii. W sumie zachowało się kilkaset raportów, napisanych własnoręcznie przez Dzieduszyckiego.

To nie była przypadkowa współpraca – zaznacza. Najpierw jako informator o pseudonimie „Jeden”, a od listopada 1969 roku jako tajny współpracownik „Turgieniew” przekazał 400 doniesień; większość własnoręcznie sporządzonych.

Donosił na środowiska kulturalne i muzyczne, na dziennikarzy i Polonię brytyjską - dodaje w rozmowie z naszą reporterką Barbarą Zielińską profesor Włodzimierz Suleja, szef wrocławskiego IPN-u:

Hrabia Wojciech Dzieduszycki sam wyznaczał sobie zadania, jakie realizował dla UB, a potem SB. Wiadomo, że po jego doniesieniach aresztowano co najmniej kilka osób, kilka zwolniono z pracy, innych łamano i nakłaniano do współpracy. Dzieduszycki na początku współpracy miał do czynienia z „półgłówkami”, którym mógł przynosić mało ważne raporty, ale nie robił tego. Przynosił wielostronicowe elaboraty - mówi Krzysztof Kaczmarski.

Ale okazuje się także, że Dzieduszycki był szantażowany i dwukrotnie próbował ze współpracy zrezygnować. Ostatecznie jednak to same Służby Bezpieczeństwa podziękowały mu za usługi na początku lat 70.; SB uznały go wówczas za współpracownika nieefektywnego.

W aktach IPN-u jest tylko jedna wzmianka o tym, że Dzieduszycki wziął pieniądze – kilkaset złotych. Ale jest także informacja, że „wzdragał się, odmawiał” brania wynagrodzeń – dodaje Kaczmarski.