Nie cichnie burza, wywołana publikacjami prasowymi na temat nieprawidłowości przy pracach nad ustawą o grach losowych. Wczoraj na specjalnie zwołanej konferencji prasowej szef Kancelarii Premiera Marek Wagner zarzucił kłamstwa i manipulacje mediom, które o tym poinformowały.

Z jakich powodów 3 główne dzienniki, jedna telewizja, jedno radio bez zaistnienia konkretnego faktu informacyjnego w jednym dniu podejmują temat znany wcześniej opinii publicznej, wzajemnie się na siebie powołują i promują publikację partnerów. Piszą według jednej tezy, stosują podobne przekłamania i to samo pomijają - mówił wczoraj Wagner.

To odpowiedź szefa Kancelarii Premiera, na sobotnie publikacje, mówiące o tym, że gdańska prokuratura bada, czy to możliwe, że za zmianę ustawy o grach losowych wręczono 10 milionów dolarów łapówki. W publikacjach wymieniane są nazwiska szefa klubu parlamentarnego SLD Jerzego Jaskierni i prokuratora Andrzeja Kaucza.

Wagner, uzbrojony w rządowe dokumenty i w otoczeniu urzędników z ministerstwa finansów, przekonywał, że posłanka Anita Błochowiak ani żaden inny poseł SLD nie zgłaszał wniosku o zmniejszenie podatku od jednego automatu do gry z 200 do 50 euro. Według Wagnera poprawkę zgłosił poseł PO Zbigniew Chlebowski.

Pytany, co sądzi o zarzutach wzięcia ogromnej łapówki, które padają w tej sprawie, Wagner powiedział, że nie wierzy, aby w Sejmie w Polsce można było kupić ustawę. A jednak wiadomo, że można przynajmniej próbować - dowodzi tego sprawa Rywina.

W całym wczorajszym kontrataku Wagnera jest jeszcze jedna ciekawa sprawa. Szef Kancelarii Premiera pojawił się na spotkaniu z dziennikarzami w otoczeniu wiceministra finansów, dyrektora departamentu gier losowych tego resortu i rzecznika rządu. Dziennikarzom pokazywał dokumenty, mające świadczyć, że rząd jak zwykle jest niewinny i nie ma nic do ukrycia. Tak doskonałe przygotowanie do konferencji może dziwić zważywszy na bardzo krótki czas, jaki Wagner miał na przygotowanie, tym bardziej, że przecież był to weekend.

Wszystko to zdaje się po to, by Wagner mógł powiedzieć: Są naciski, że jest lobbing w Sejmie, i że trzeba po prostu robić swoje i to, co minister finansów proponuje, rozważać z punktu widzenia korzyści budżetu państwa, a nie jakichkolwiek uboczności i różnych list i pismów, które gdziekolwiek i do kogokolwiek wpływały.

Zobacz również:

Wpływowi list i pismów poddają się może posłowie: Chlebowski z PO, lub Gruszka z PSL, ale nie rząd przecież – przekonuje Wagner. Ale ciekawe, że zaangażowana w sprawę SLD-owska posłanka Błochowiak, o tym, że dowody konieczne do „rozbrojenia miny” mogą być potrzebne, wiedziała już, gdy jeden z dziennikarzy dzwonił do niej po informacje. Wagner potwierdził, że rozmowa była nagrywana i że jest jej świadek.

Ten fakt wraz z łatwością, z jaką rząd przerzuca oskarżenia na opozycję, zmuszają do zastanowienia, czy szef ABW mówiąc w ubiegłym tygodniu o ujawnianiu afer lobbingowych w istocie ostrzegał czy... zapowiadał?

06:00