Udział w ewentualnej akcji zbrojnej przeciwko Irakowi wywołuje w Niemczech coraz więcej kontrowersji. Po wypowiedzi kanclerza, który gotowy jest do solidarności z USA, lecz "nie chce brać udziału w tej awanturze", pojawiła się fala krytyki ze strony kilku niemieckich partii.

Czołowy polityk CDU, ekspert ds. polityki zagranicznej Wolfgang Schaeuble, zarzucił Schroederowi, że jego wypowiedź i dyskusja na ten temat zmniejsza presję na Saddama Husajna. Kontrkandydat na urząd kanclerza, Edmund Stoiber, przyznał, że Schroeder odwraca uwagę wyborców od spraw polityki wewnętrznej.

Z kolei szef liberałów powiedział, że kanclerz tylko budzi niepokój u Niemców, a strach przed wojną – twierdzi – nie powinien być tematem kampanii wyborczej. Joschka Fischer mówi natomiast o wielkim sceptycyzmie, nawiązując do amerykańskich planów ataków na Irak.

Gernot Erler, odpowiedzialny w SPD za politykę zagraniczną, uważa, iż niemiecki rząd szuka poparcia wśród innych europejskich krajów – chodzi o stworzenie jednego europejskiego frontu w tej sprawie. Wiadomo jednak, że w jednej linii nie stanie Wielka Brytania, która popiera USA.

11:10