Sztab protestacyjny w kopalni „Budryk” w Ornontowicach na Śląsku zdecydował, że nie dojdzie jutro do porannego strajku okupacyjnego pod ziemią. Górnicy przyjęli zaproszenie do rozmów z zarządem kopalni.

Górnicy podkreślają, że to ich kopalnia i z niej żyją, dlatego chcą pracować i są gotowi do rozmów. Nadal jednak chcą podwyżki i nie zgadzają się już na kolejne ustępstwa. My już ustąpiliśmy w wielu kwestiach. Teraz najwyższy czas, aby krok w naszą stronę zrobił zarząd kopalni - mówi jeden z pracowników zakładu.

Do kolejnej tury rozmów dojdzie jutro w południe. Ewentualny strajk pod ziemią jest jednak wciąż realny. Górnicy przygotowali już jego plan. O szczegółach nie chcą na razie mówić, mówią za to o stratach kopalni, które od chwili rozpoczęcia strajku wynoszą już 20 milionów złotych.

Protestujący chcą m.in. wyrównania płac w Budryku do średniej w kopalniach Jastrzębskiej Spółki Węglowej, której częścią stanie się samodzielna dotąd kopalnia z Ornontowic. Przed rozmowami obie strony deklarowały wolę kompromisu, jednak protestujący podkreślali, że nie zrezygnują z postulatu podwyżki średnio o ok. 700 zł; prezes JSW deklarował szczegółową analizę i rozmowy na temat wyrównywania dysproporcji płacowych, odrzucił jednak możliwość średniej podwyżki o 700 zł.