Do Komisji Europejskiej docierają już skargi na używanie nazw, które przypominają słowo "oscypek". Jest to niezgodne z unijnymi przepisami. Za sprzedaż sera bez unijnego certyfikatu za to z tradycyjną nazwą można nawet trafić do więzienia.

Michael Mann rzecznik komisarz ds. rolnictwa przypomina, że unijne przepisy chronią regionalne specjały przed różnymi formami nieuczciwego przywłaszczania nazwy. Jeżeli nazwa jest chroniona, to nie można jej imitować. Zmiana jednej litery wydaje nam się zbyt bliska nazwy chronionej - uważa rzecznik. Twierdzi on, że to do Polskich władz należy kontrola. Poszkodowani producenci, którzy spełniają surowe wymogi wyrobu oscypków mogą dochodzić swoich praw w sądzie, mogą także poskarżyć się Brukseli.

Ministerstwo rolnictwa zapowiada, że ścigani będą ci, którzy swoje serki nazywają „oscypki” czy „scypki”. Kontrole w zakopiańskich sklepach wykryły już pierwsze przypadki takiego "przestępstwa". Kontrolerzy ścigają podrabiane oscypki, ale nie widzą podrabianej fety czy mozarelli.

Sprzedawcy sera cała sprawę uznają za absurdalną. Powiedziano mi, że grozi za to nawet pozbawienie wolności - twierdzi właścicielka zakopiańskich delikatesów. Tyle lat walczyliśmy o oscypek i brynzę, ale to była walka o tradycję, o nazwę, o kulturę, którą trzeba szanować, nie wolno jej babrać – tłumaczy starosta tatrzański Andrzejem Gasienica Makowski.

Nasz reporter rozmawiał z właścicielami zakopiańskich sklepów i gaździnami sprzedającymi serki pod Gubałówką:

Nazwa "oscypek" podlega ochronie od 13 lutego. Została ona wtedy wpisana do rejestru chronionych nazw pochodzenia i chronionych oznaczeń geograficznych.