Były szef ochrony na warszawskim lotnisku alarmuje w sprawie nieprawidłowości w zabezpieczeniu portu. Reporter RMF FM dotarł do pisma wysłanego przez doktora Roberta Stachurskiego do ministra infrastruktury, sejmowej komisji infrastruktury, NIK i Urzędu Lotnictwa Cywilnego.

Lista nieprawidłowości ma być długa. Od spraw banalnych takich jak brak czapek, kurtek i rękawiczek, po bardzo poważne, jak za niska liczba pracowników Służby Ochrony Lotniska. Według nieoficjalnych informacji reportera RMF FM chodzi o co najmniej sto osób.

Były szef SOL alarmuje też w sprawie braku wyszkolenia i zgrania pracowników Służby Ochrony Lotniska. W ciągu trzech lat miało odbyć się tylko jedno szkolenie (w lutym 2019), w dodatku tylko dla funkcjonariuszy, którzy ukończyli kursy Kwalifikowanego Pracownika Ochrony Fizycznej w spółce należącej do PPL.

SOL miały nie poradzić sobie z obezwładnieniem agresywnego pasażera. Były dyrektor pisze o dowodach - nagraniach i skardze pasażerki. Pisze też o naciskach kierownictwa portu, by usuwać z lotniska - z naruszeniem prawa - osoby bezdomne.

PPL zaprzecza wszystkim oskarżeniom, choć w przypadku szarpaniny z ochroną biuro prasowe twierdzi, że takie zdarzenie nie miało miejsca w ciągu ostatnich trzech miesięcy. Lotnisko nie podało powodu rozstania z Robertem Stachurskim, powołując się na przepisy i ochronę dóbr osobistych.

Ministerstwo Infrastruktury, do którego pismo wpłynęło w połowie maja, potwierdziło że sprawdza ostrzeżenia byłego szefa ochrony lotniska.  Jak dowiedział się nieoficjalnie reporter RMF FM pracownicy resortu byli w siedzibie portu - zapoznawali się z dokumentacją.

Opracowanie: