Ministerstwo Zdrowia odebrało rodzącym kobietom prawo do znieczulenia - alarmuje "Super Express". Po ostatniej kontroli NIK na porodówkach resort zdrowia wydał także kategoryczny zakaz pobierania opłat od pacjentów. Poirytowane ciężarne twierdzą, że nie żyjemy w XIX wieku i domagają się prawa wyboru.

Teraz ze znieczulenia będą mogły skorzystać tylko nieliczne pacjentki, np. chorujące na tarczycę. Przyszłe mamy mogą także zdecydować się na poród w prywatnej placówce. To jednak wiąże się z ogromnymi wydatkami. W jednej z warszawskich klinik poród "all inclusive" kosztuje 12 tysięcy złotych. "Dziennik. Gazeta Prawna" wyliczył, że wystarczy 60 mln zł rocznie z kasy NFZ, żeby ok. 60 proc. rodzących mogło dostać znieczulenie przy porodzie. Jest to około jedna tysięczna rocznego budżetu NFZ.

Głos w sprawie zabrali także politycy. To niezrozumiałe, żeby w XXI wieku kobiety rodziły w bólu. Znieczulenia powinny być standardem. Lekarze powinni kierować się tylko dobrem pacjentki i wiedzą medyczną, a nie rachunkiem ekonomicznym szpitala - uważa wiceszefowa SLD Katarzyna Piekarska.

Znieczulenie zewnątrzoponowe polega na podaniu do środka kręgosłupa leku miejscowo znieczulającego. Nie likwiduje on całkiem bólu, ale znacznie go zmniejsza.