Mieszkańcy Bogatyni spustoszonej przez sierpniowy kataklizm muszą zapłacić nawet 500 zł za wodę, ogrzewanie i wywóz śmieci. To rachunki za pobyt w budynkach należących do straży granicznej, gdzie mieszkają od czasu ostatniej powodzi.

Burmistrz Bogatyni w rozmowie z reporterką RMF FM obiecał, że rachunki zostaną jeszcze raz przeliczone i obniżone. O ile? Tego na razie nie wiadomo.

Ryczałt też - mówiąc szczerze - mi się nie podoba i liczę na to, że znajdziemy sposób, żeby zredukować maksymalnie dopłaty. Wszystko powinno się wyjaśnić w tym tygodniu - zapewnia burmistrz Andrzej Grzmielewicz.

Powodzianie, którzy mieszkają w budynkach straży granicznej, twierdzą, że rachunki w wysokości nawet 200 zł są ponad ich siły.Za czteroosobową rodzinę miałam zapłacić 530 zł. Powódź nam zabrała cały majątek. Mamy kredyty i skąd my mamy wziąć takie pieniądze i za co? Za wspólną łazienkę? Odkąd mieszkamy tutaj nie mamy ogrzewania. Udają, że jest włączone, a go nie ma - mówi jedna z mieszkanek Bogatyni.

Do tego jedna czteropalnikowa kuchenka na 17 rodzin i jedynie dwie działające pralki. Trochę mało, żeby mówić o luksusie i płacić tak duże rachunki.

Do końca roku burmistrz Bogatyni musi wydać 25 mln zł. To rządowa pomoc na usuwanie skutków powodzi. Jednak wydanie takiej sumy wcale nie jest łatwe. Na przeszkodzi stoi prawo, choćby to dotyczące przetargów. To skomplikowane procedury, które mogą ciągnąć się miesiącami.

Pierwsze dwa przetargi na naprawę dróg i odbudowę mostów zostaną ogłoszone w Bogatyni dopiero na początku przyszłego tygodnia. Oznacza to, że coraz mniej czasu zostało na wydanie rządowych pieniędzy. Niewykluczone, że niewykorzystaną sumę trzeba będzie zwrócić.

Pieniądze z Warszawy "przypłynęły" po powodzi dość szybko. Niestety równie szybko "odpłyną" jeżeli samorząd nie rozstrzygnie przetargów na czas. Rządowej taryfy ulgowej dla powodzian nie będzie.