Na siedzibę Jasera Arafata w Gazie spadło ponad 30 rakiet, wystrzelonych z izraelskich helikopterów. Był to bardziej symboliczny, niż realny akt zemsty, bo przywódca Autonomii od grudnia przebywa w areszcie domowym Ramallah, a pracownicy jego biur w Gazie zostali już dawno ewakuowani.

Był to jednak tylko jeden z elementów izraelskiego odwetu. Wczesnym rankiem ostrzelano miasto Rafah w strefie Gazy. Wojsko prowadzi też kolejną operację antyterrorystyczną w Betlejem. Izraelskie akcje to odwet za wczorajsze zamachy. W terrorystycznej akcji w zachodniej Jerozolimie zginęło 11 osób a ponad 50 odniosło obrażenia. Palestyński zamachowiec-samobójca zdetonował ładunek w zatłoczonej kawiarni. Do ataku przyznała się radykalna organizacja palestyńska - Hamas. Wcześniej w Netanii na północy Izraela trzech uzbrojonych Palestyńczyków otworzyło ogień do przechodniów. Zabili trzy osoby a ranili 40. Policja zastrzeliła zamachowców.

Strona izraelska za te zamachy obwinia bezpośrednio przywódcę Autonomii Palestyńskiej: "Jaser Arafat dąży do zaostrzenia sytuacji na Bliskim Wschodzie i wciągnięcia nas w wojnę regionalną. Ale Izrael mu na to nie pozwoli." - powiedział przedstawiciel izraelskiego MSZ.

Trwający od półtora roku izraelsko-palestyński konflikt przybiera na sile. W starciach zginęło dotąd ponad 1300 osób.

rys. RMF

13:25