Policja w Gdańsku oraz wewnętrzna komisja kolejarzy wyjaśniają, jak doszło do - niekontrolowanego przez dróżnika - wjazdu pociągu na przejazd kolejowy. Według funkcjonariuszy, kierowca jednego z samochodów w ostatniej chwili uciekł przed nadjeżdżającym składem.

Do zdarzenia doszło w sobotę, tuż po godzinie 6. Samochody oraz piesi czekali przed opuszczonymi szlabanami na przejazd jednego z pociągów. Gdy skład przejechał, zapory podniosły się. Wówczas kierowca jednego z czekających samochodów wjechał na przejazd. Wtedy usłyszał, że nadjeżdża kolejny pociąg. Przyspieszył i - na szczęście - nie doszło do tragedii.

Dróżniczka z 20-letnim stażem, która obsługiwała przejazd, była trzeźwa. Podobnie jak jej zmienniczka, która w momencie zdarzenia była już w pracy. Według ustaleń naszego reportera, dróżniczka tłumaczyła, że nie miała informacji o kursie kolejnego składu. 

W Polskich Liniach Kolejowych wstępnie ustalono jednak, że taka informacja do dróżniczki dotarła. Jak powiedział nam Mirosław Siemieniec, rzecznik Polskich Linii Kolejowych - posterunek, na którym zdarzył się incydent, został niedawno wyposażony w nowoczesne urządzenia pokazujące dokładnie ruch pociągów. Kolejarze wstępnie oceniają, że dróżniczka popełniła błąd. Trzeba wyjaśnić teraz - jak mówią - dlaczego to zrobiła.

Prace komisji wyjaśniającej incydent wciąż trwają. Podobnie jak osobne, policyjne dochodzenie w tej sprawie. Dróżniczka została - na razie - odsunięta od swoich obowiązków.

(es)