Sąd kontra prokuratura. Mimo wniosku śledczych Marian D. - biznesmen podejrzany w tak zwanej aferze podkarpackiej - nie straci pół miliona złotych poręczenia majątkowego, choć mataczył w sprawie i został za to aresztowany. Jak dowiedział się reporter RMF FM, taką decyzję podjął Sąd Okręgowy w Rzeszowie. A chodzi o wielkie śledztwo dotyczące korupcji i powoływania się na wpływy w instytucjach publicznych.

Chociaż ustalanie korzystnej dla podejrzanego wersji z innymi osobami miało miejsce - co sąd przyznaje w uzasadnieniu - to jednak - jak twierdzi - nie dotyczyło spraw objętych zarzutami, w związku z którymi orzeczono to poręczenie w zamian za areszt.

Sędziowie - co zaskakujące - stwierdzili, że Marian D. utrudniał śledztwo dotyczące jedynie nowych, rozszerzonych zarzutów. Co więcej, gdy je usłyszał, nie został pouczony, że może za to stracić wpłacone pieniądze. Dlatego może się okazać, że kaucja zostanie mu zwrócona, gdy trafi do aresztu.

Sąd tłumaczył też, że poręczenie złożyła żona podejrzanego Maria D. Kobieta nie została poinformowana o rozszerzeniu zarzutów.  A - jak tłumaczą sędziowie - nie może ponosić odpowiedzialności za działania podejrzanego.

Na razie to postanowienie z piątku jeszcze się nie uprawomocniło. Marian D., szef firmy paliwowej, który miał korumpować ważnych polityków z Podkarpacia, usłyszał już siedem zarzutów. Jeden z nich dotyczy wręczania alkoholi wiceministrowi Zbigniewowi Rynasiewiczowi.

(es)