Biura podróży będą musiały podwyższyć gwarancje ubezpieczeniowe. Tylko urząd marszałkowski na Mazowszu domaga się zwiększenia kwoty ubezpieczenia o kilkanaście milionów złotych od dwóch dużych touroperatorów. Zdaniem urzędników część biur podróży obchodzi przepisy nowej ustawy turystycznej, by kupować niższe ubezpieczenie niż wynika to z obrotów firmy.

Od września ubiegłego roku nowe przepisy miały wymusić na biurach podroży podwyższenie sum ubezpieczeniowych. Te jednak cały czas wykorzystują luki prawne i zaniżają wartości polis. I choć touroperatorzy obchodzą przepisy, Ministerstwo Sportu i Turystyki zapewnia, że to jeszcze nie powód, by je zmieniać.

Zdaniem wiceminister Katarzyny Sobierajskiej ustawa jest zbyt świeża, by od razu ją nowelizować. To dopiero pierwszy letni sezon pod rządami przepisów, które miały wymóc na touroperatorach dużo wyższe gwarancje ubezpieczeniowe. Największe biura, które realizują największą liczbę wyjazdów zagranicznych, mają zdecydowanie podwyższoną gwarancję - tłumaczy.

Na razie jednak część biur stara się wykupić jak najniższe ubezpieczenie. Po pierwsze, w tym celu zakładane są nowe spółki pod niemal identyczną nazwą jak znane biura podróży, jednak brak przychodów z poprzednich lat pozwala im uniknąć nowej spółce wysokich ubezpieczeń.

Druga metoda biur podróży to zaniżanie przychodów z ubiegłego roku, na podstawie których wyliczane są polisy ubezpieczeniowe. Firmy często wykazują jedynie zyski ze sprzedaży całych pakietów turystycznych, a pomijają te z czarterów lub sprzedaży samych noclegów.

Wyższe kwoty gwarancji miały ustrzec turystów przed takimi historiami jak po bankructwie choćby SelecToursa. Ubezpieczenie wystarczyło jedynie na ściągnięcie turystów do domu a za przerwane wakacje dostali po kilkaset złotych.

Dlatego przed wyjazdem najlepiej sprawdzić, czy firma jest odpowiednio zabezpieczona. To ważne, bo w przypadku bankructwa biura, właśnie od tego będzie zależało, czy odzyskamy swoje pieniądze.

Coraz większe kłopoty finansowe biur podróży

Biura podróży z roku na rok mają coraz większe problemy finansowe. W ciągu zaledwie kwartału zadłużenie touroperatorów wzrosło o ponad milion złotych do 6,2 mln złotych. W Krajowym Rejestrze Długów wpisanych jest aż 439 biur podróży. Większość to mniejsze firmy, ale i pojawiają się tam firmy z czołówki, np. Neckermann i Oasis Tours.

Według tych biur sam wpis do rejestru długów jeszcze o niczym nie świadczy. Neckermann tłumaczy się, że zaległość na 175 tysięcy złotych jest sporna. Biuro po prostu nie zapłaciło za źle wydrukowany katalog i sprawa trafiła do sądu. Swoje zaległości kwestionuje także Oasis, które ma wpis na prawie 600 tysięcy złotych.

Z powodów kłopotów finansowych w ostatnich tygodniach upadły dwa znane biura: Triada i Excalibur. Właściciel tego ostatniego podejrzany jest o oszukanie grupy gimnazjalistów z Krakowa, którzy wyjechali na wycieczkę do Francji.

Firmy cierpią głównie przez kryzys, ale na kondycji biur podróży mocno odbiły się także zawirowania na świecie. Rewolucje w Egipcie, Tunezji i Libii spowodowały kilka miesięcy przestoju dla biur. Teraz z kolei turyści boją się Grecji i ewentualnych zamieszek.

Biura podróży pod lupą UOKiK

Po przeprowadzonej w zeszłym roku między lutym a czerwcem kontroli biur podróży UOKiK uznał, że 2/3 z nich narusza prawa klientów. Wszczęto wtedy 44 postępowania administracyjne, a do sądów skierowano 22 pozwy. Urząd punktował wtedy, że wiele biur podróży nadal wpisywało w umowy, że nie ponosi odpowiedzialności za zmianę terminu wycieczki, za zniszczony bagaż czy ukradziony sprzęt w hotelu. A tak naprawdę za to odpowiada. Biura bezprawnie ograniczały także prawo do reklamacji. Organizator wycieczki nie może też zagwarantować sobie w umowie zmiany ceny tuż przed wyjazdem. Może to zrobić najpóźniej 20 dni przed planowanymi wczasami.