Tragiczny finał poszukiwań 61-letniego mężczyzny w okolicach Olszanicy w Bieszczadach. Policjanci odnaleźli jego zwłoki - nieopodal miejsca, w którym wczoraj wieczorem niedźwiedź zaatakował poszukujących mężczyzny goprowców.

Ze wstępnych oględzin wynika, że na ciele mężczyzny są ślady ataku dzikiego zwierzęcia. Dopiero sekcja zwłok odpowie na pytanie, czy to niedźwiedź zabił mężczyznę, czy też 61-latek zmarł z innego powodu, a zwierzę dopiero okaleczyło jego zwłoki.

Nadal nie natrafiono na ślad zwierzęcia, który może być niebezpieczny.

Zaginionego mężczyzny od soboty poszukiwało ok. 40 osób, m.in. ratownicy bieszczadzkiej grupy Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, Staż Leśna, mieszkańcy.

Do ataku na goprowców doszło wczoraj, gdy ratownicy jechali quadem leśnymi drogami. Wtedy na ich drodze stanął agresywny niedźwiedź. Goprowcy nie ucierpieli, ale sprzęt został uszkodzony. Ratownicy porzucili pojazd i uciekli. Drapieżnik zabrał się wtedy za niszczenie quada, m.in. przewrócił pojazd do góry kołami, rozerwał opony - opowiadał ratownik dyżurny bieszczadzkiego GOPR Krzysztof Szczurek. Zwierzę prawdopodobnie było ranne; z relacji ratowników wynikało, że kulało na tylną łapę.

Dyrektor Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Rzeszowie wydał zgodę na zastrzelenie zwierzęcia, w przypadku gdyby stworzyło zagrożenie.

Obecnie w południowo-wschodniej Polsce, głównie w Bieszczadach, Beskidzie Niskim i na Pogórzu Przemyskim żyje ok. 130 tych drapieżników - prawie 90 proc. polskiej populacji. Niedźwiedzie są wszystkożerne; dorosłe osobniki ważą ok. 300 kg, żyją do 50 lat. Zaliczają się do najbardziej niebezpiecznych drapieżników w Europie.

(mpw)