Dopiero w niedzielę z ulicy Ciołkowskiego w Białymstoku usunięta ma zostać dużą i niebezpieczna bomba z czasów II wojny światowej. Znaleziono ją podczas remontu jednej z dróg. Konieczna będzie ewakuacja. Swoje domy i mieszkania będzie musiało opuścić w sumie 9 tys. osób. To mieszkańcy miasta (7 tys.) oraz pobliskiej gminy Supraśl (2 tys.).

Dopiero w niedzielę z ulicy Ciołkowskiego w Białymstoku usunięta ma zostać dużą i niebezpieczna bomba z czasów II wojny światowej. Znaleziono ją podczas remontu jednej z dróg. Konieczna będzie ewakuacja. Swoje domy i mieszkania będzie musiało opuścić w sumie 9 tys. osób. To mieszkańcy miasta (7 tys.) oraz pobliskiej gminy Supraśl (2 tys.).
zdjęcie ilustracyjne /Marcin Bielecki /PAP

Akcja odbędzie się dopiero w niedzielę, ponieważ - jak tłumaczą władze miasta - trzeba dokładnie przygotować zarówno ewakuację, jak i akcję saperów.

Miejsce, w którym znaleziono niewybuch jest odgrodzone, przez cały czas pilnują go policjanci. Zdaniem saperów, w tym momencie bomba niedotykana przez nikogo nie stwarza żadnego zagrożenia.

Ewakuacja zacznie się w niedzielę rano i potrwa do 12. Dla mieszkańców podstawione zostaną autobusy, które rozwiozą ich do siedmiu szkół na terenie Białegostoku.

Znaleziony niewybuch to niemiecka bomba lotnicza SP 500 z czasów drugiej wojny światowej. Jej promień rażenia to aż 1350 metrów. W niedzielę saperzy wywiozą ją na poligon w Orzyszu, gdzie zostanie zdetonowana w bezpiecznych warunkach. Mieszkańcy mają wrócić do domów około godziny 16.

APA