Rok temu w Białymstoku zderzyły się dwa pociągi towarowe. Jeden najechał na tyłu drugiego, z cysternami wypełnionymi olejem napędowym. Doszło do eksplozji i pożaru. To była jedna z najtrudniejszych akcji podlaskich strażaków. Wciąż są problemy z ustaleniem przyczyn wypadku. Choć już dwa dni później postawiono w tej sprawie prokuratorskie zarzuty, końca śledztwa nie widać.

Prokuratorskie zarzuty nieumyślnego spowodowania katastrofy w ruchu kolejowym w listopadzie ubiegłego roku usłyszeli maszyniści jednego z pociągów. Prokuratora ustaliła, że zignorowali wskazania semaforu, wjechali na tor, na którym nie powinni się znaleźć. Dlatego doszło do wypadku.

Ale do zakończenia śledztwa prokuratorzy potrzebują jeszcze ekspertyzy Państwowej Komisji Badania Wypadków Kolejkowych. A komisja, jak powiedział reporterowi RMF FM Andrzejowi Piedziewiczowi, przewodniczący, potrzebuje jeszcze około miesiąca. W tym czasie zamierza sprawdzić kilka wniosków, złożonych przez przewodników oraz zarządcę torów. Co jest w tych dokumentach? To na razie tajemnica.