Około 50 osób uczestniczyło w Białymstoku w pikiecie w obronie cukrowni w Łapach. Pracownicy i plantatorzy obawiają się, że zakład zostanie zlikwidowany. Słodkich Świąt życzą plantatorzy i pracownicy likwidowanej Cukrowni Łapy - pod takim hasłem prowadzili swoją akcję. Mieli też ze sobą flagi „Solidarności”.

Cukrownia należy do Krajowej Spółki Cukrowej, która zamierza ograniczyć produkcję w zakładzie w Łapach. Dotknie to około dwóch tysięcy rolników, dostarczających buraki do cukrowni. Choć w planach KSC nie ma mowy o zamknięciu cukrowni, pracownicy obawiają się, że w konsekwencji dojdzie i do tego.

Uczestniczący w pikiecie burmistrz Łap Roman Czepe przyznał, że niedzielną akcję pracownicy i plantatorzy chcieli pośrednio zwrócić się do polityków, zwłaszcza Platformy Obywatelskiej współtworzącej koalicję rządzącą, by pomogli w obronie cukrowni.

Żeby nas świętujące, przygotowujące się do świąt społeczeństwo zobaczyło i żeby ten głos społeczny miał wpływ na polityków, musimy sobie uświadomić, że nie dla wszystkich te święta będą radosne. Dla wielu będą stresujące, dramatyczne, może ze strachem, a może z przerażeniem będą odbierać, co będzie dalej - dodał Czepe.

Według Spółki rejon plantacyjny Cukrowni w Łapach charakteryzuje się najniższym w całej spółce biologicznym plonem cukru oraz najsłabszymi warunkami klimatycznymi i glebowymi do uprawy buraków. Plantatorzy odpierają te zarzuty. W ich ocenie, ma miejsce nie analiza ekonomiczna, ale silny lobbing polityczny z innych regionów, gdzie także są należące do KSC cukrownie.