Sławomir Cenckiewicz i przedstawiciele wydawnictwa Zysk i S-ka nie zgodzili się na ugodę ws. książki "Wałęsa. Człowiek z teczki". Instytut Lecha Wałęsy twierdzi, że naruszono w niej dobra osobiste byłego prezydenta. Teraz zapowiada pozew.

Instytut domagał się m.in. publicznych przeprosin za "ostre stwierdzenia mające na celu dyskredytowanie" bohatera publikacji, usunięcia nakładu książki ze sprzedaży i przekazania 200 tys. złotych Hospicjum dla Dzieci w Warszawie.

Chodzi o opisywane w książce przez Cenckiewicza m.in. "chuligańskie wybryki" byłego prezydenta oraz powtarzanie przez niego 7. klasy szkoły podstawowej. Prezes fundacji Piotr Gulczyński zapowiedział, że ze względu na brak porozumienia, w tej sprawie złożony zostanie pozew. Za wcześnie jednak, aby mówić o naszych żądaniach, które umieścimy w pozwie. W najbliższym czasie złożony jednak pozew do sądu i dalej będziemy dochodzili prawdy. Według nas książkowy atak na Lecha Wałęsę jest podważaniem polskiej drogi do wolności - powiedział. Jak dodaje reprezentująca Instytut Lecha Wałęsy oraz b. prezydenta adwokat Katarzyna Bilewska Wałęsa chciał dać autorowi publikacji i wydawnictwu szansę na polubowne rozwiązanie sprawy. W książce jest szereg sformułowań, które prezydent ocenia jako naruszające jego cześć, godność i prawo do prywatności. Chcemy doprowadzić do weryfikacji tych twierdzeń i ewentualnego sprostowania - podkreśliła.

Napisałem prawdę, więc nie mam powodu, żeby z niej zrezygnować. Jestem przekonany, że to co napisałem jest prawdą, ponieważ udokumentowano to źródłowo. O powtarzaniu klasy pisano w literaturze naukowej, natomiast wątek chuligaństwa był szeroko omawiany w literaturze naukowej, publicystycznej oraz dokumentach IPN - mówi autor książki.

Książka "Wałęsa. Człowiek z teczki" trafiła do księgarń w połowie października ubiegłego roku. 

(ug)