Bez przełomu w rozmowach związkowców z przedstawicielami rządu w sprawie umowy społecznej dotyczącej górnictwa. Wieczorem, po ponad 8 godzinach negocjacji, zostały one przerwane. Wznowienie rozmów nastąpi jutro rano.

Czwartkowe rozmowy odbywały się w Śląskim Urzędzie Wojewódzkim w Katowicach. Po ich zakończeniu przewodniczący negocjacjom ze strony rządowej wiceminister aktywów państwowych Artur Soboń nie rozmawiał z dziennikarzami. Ich przebieg relacjonował natomiast szef górniczej "S".

Idziemy punkt po punkcie; przeszliśmy pierwszy i drugi rozdział, jutro będziemy omawiać dalsze rozdziały - powiedział Hutek. Jak mówił, powoli wyjaśniane są rozbieżności, a sprawy sporne pozostają do ponownego omówienia przy końcu rozmów. To, co zostaje, zostawiliśmy sobie z intencją, że na samym końcu wrócimy do tych tematów, żeby teraz móc iść dalej - wyjaśnił związkowiec.

Jego zdaniem, rozmowy idą w dobrym kierunku. Są treściwe, czasami trudne, ale trwają dalej i mam nadzieję, że powoli - może nie jutro, ale za jakiś czas - dojdziemy do takiego konsensusu, gdzie będzie można przekazać to innym do konsultacji i podpisać umowę - ocenił Bogusław Hutek. Musimy pilnować każdego zapisu, każdego przecinka - zastrzegł.

W ocenie szefa górniczej "S", choć rozmowy prowadzą w kierunku osiągnięcia porozumienia, wciąż pozostają istotne punkty sporne. Jutro dojdziemy do najważniejszych punktów - osłon socjalnych dla górników, do (harmonogramu zamykania - PAP) kopalni na osi czasu itd. - wyjaśnił Hutek.

W piątek uda się wypracować ostateczne porozumienie?

Rozmowy w Katowicach mają być kontynuowane w piątek o 9.00, jednak szanse na to, że właśnie w piątek uda się wypracować ostateczne porozumienie, związkowcy oceniali jako niewielkie.

Wcześniej przedstawiciele strony społecznej sygnalizowali, że porozumienie jest już bliskie, choć wciąż są istotne rozbieżności dotyczące m.in. formuły gwarancji zatrudnienia w kopalniach (związki obstają za ustawowym charakterem gwarancji) oraz tego, że nie będą one likwidowane wcześniej (np. z powodu tzw. zdarzeń nadzwyczajnych), niż przewiduje uzgodniony już wstępnie harmonogram, nazywany przez związkowców "osią czasu".

Co ma określać umowa społeczna?

Negocjowana w Katowicach umowa społeczna ma określić szczegóły zaplanowanego stopniowo do 2049 roku wygaszania polskiego górnictwa węgla energetycznego. Przed czwartkowymi rozmowami wiceminister Soboń oceniał, że tempo dojścia do końcowych ustaleń zależy m.in. od tego, czy "strony będą chciały być racjonalne i zakończyć to porozumieniem".

Jest potrzeba tego, aby opinia publiczna miała głębokie przekonanie, że to jest dobry dokument dla Polski, dla Polaków. Ale żeby tak było, ten dokument musi być racjonalny, a potem skutecznie obroniony w Komisji Europejskiej. I do tego będę przekonywał stronę społeczną - mówił wiceszef MAP, który nie chciał odnosić się do rozbieżności w rozmowach.

O tym, że w niektórych sprawach mają one wciąż kluczowy charakter, mówił natomiast przed negocjacjami szef górniczej Solidarności. Chodzi m.in. o to, czy gwarancje zatrudnienia górników i pracowników zakładów przeróbki węgla w kopalniach będą ustawowe (jak chcą związki) czy udzielone na poziomie górniczych spółek - a jeśli tak, to w jakiej formie (np. układów zbiorowych lub innych porozumień).

Inna rozbieżność dotyczy weryfikacji wskaźników, jakie będą musiały osiągać, już po zaakceptowaniu programu przez KE, kopalnie korzystające z pomocy publicznej. Wskaźniki te miałaby weryfikować Agencja Rozwoju Przemysłu lub wyznaczony przez nią podmiot.

Będziemy tu uszczegóławiać zapisy, żeby nie było tak, iż np. nie są realizowane kontrakty (na dostawy węgla do energetyki - PAP), więc kopalnia nie spełnia wyznaczonych wskaźników, i będzie można ją zamknąć wcześniej niż termin wyznaczony na uzgodnionej osi czasu - tłumaczył Hutek, wskazując, iż strona społeczna chce się zabezpieczyć przed możliwością wcześniejszej likwidacji kopalni "z byle powodu".

Kolejny wciąż dyskutowany problem dotyczy tego, kto będzie mógł skorzystać z osłon socjalnych - czy będzie to dotyczyć tylko pracowników kopalń likwidowanych, czy także tych, które mają dłuższą perspektywę działania i np. przerost zatrudnienia.

Jak tłumaczył szef górniczej "S", po zaplanowanej niebawem likwidacji ruchów Pokój i Wujek, kolejna kopalnia - zgodnie z harmonogramem - miałaby być likwidowana dopiero za osiem lat. Związki postulują, że gdyby wcześniej w innych kopalniach pojawiły się nadwyżki zatrudnienia (w stosunku do malejącego poziomu wydobycia), pracownicy również mogliby odchodzić korzystając z osłon - urlopów przedemerytalnych czy jednorazowych odpraw pieniężnych, których wysokość już uzgodniono. Sprawa ta ma być omawiana w piątek.