"Zakończenie kampanii to najlepsza chwila na ogłoszenie gotowości współpracy z Jarosławem Gowinem" - oświadczył Donald Tusk, komentując wygrane przez siebie wybory na szefa Platformy Obywatelskiej. Premier zdobył 79, 58 procent głosów, a jego rywal Jarosław Gowin - nieco ponad 20 procent.

To ważny dzień dla mnie i całej Platformy - mówił po ogłoszeniu wyników Donald Tusk. Podziękował też wszystkim, którzy wzięli udział w głosowaniu. Po raz czwarty ludzie Platformy zadecydowali, że będę ich szefem. To duża satysfakcja - podkreślił.

Szef rządu wspomniał też swojego kontrkandydata, byłego ministra sprawiedliwości Jarosława Gowina. Chcę szczerze i serdecznie pogratulować mojemu konkurentowi. To naprawdę niezły wynik - stwierdził. Ta kampania była twarda. Nie zgadzam się z większością tez mojego konkurenta, ale doceniam jego determinację - dodał.

Jarosław Gowin jeszcze kilkanaście godzin temu przekonywał, że głosowanie będzie miało przełomowe znaczenie dla jego partii. "Bez znaczenia: 10, 15 czy 20. Ważne, że po drugiej stronie mniej niż 50. Coś się skończyło..." - napisał na Twitterze dopytywany o to, ile dokładnie głosów dostał.

W wyborach na szefa PO oddano w sumie 21 800 głosów - w tym 1658 nieważnych. Frekwencja wynosiła 51,12 procent.

Członkowie rządzącej partii mogli głosować korespondencyjnie lub przez internet. Zdecydowanie popularniejsza była ta pierwsza metoda. Poważne wątpliwości wzbudził system zabezpieczeń, które zastosowano podczas głosowania. W mediach głośno było o drugim obiegu kart do głosowania. Jeden z dziennikarzy wziął udział zarówno w wyborach internetowych, jak i tradycyjnych. Jeden głos oddał na Tuska, a drugi na Gowina.

Partnerem w przygotowaniu wyborów szefa PO była znana z przygotowywania sondażów TNS Polska. To ona odpowiadała za drukowanie i zabezpieczenie materiałów wyborczych, a także zarządzanie internetową witryną do głosowania.

Eksperci: Brak planu, farsa i improwizacja

Wybory nowego szefa Platformy spotkały się z bardzo ostrą oceną komentatorów i politologów. Zarzucali oni obu stronom działanie pod wpływem impulsów i brak pomysłu na kampanię. Podkreślali, że ostra rywalizacja na linii Tusk-Gowin zamiast wzmocnić, osłabiła partię. A w kampanii wewnętrznej łatwo zejść na manowce, przekroczyć granice, doprowadzić do sytuacji, od której nie ma odwrotu- mówił socjolog Jarosław Flis. Przeciwnik pokonany np. w wyborach parlamentarnych nie jest do niczego potrzebny. Ale w wyborach wewnętrznych dobrze, żeby pokonany stał obok zwycięzcy, gratulował mu i kibicował w kolejnych starciach - podkreślał.

Politolog Kazimierz Kik ocenił, że choć sama koncepcja wewnętrznych wyborów szefa partii była dobra, to jej wykonanie pozostawiało wiele do życzenia. Wybory miały uczyć demokracji, a stały się pokazem tego, jak prowadzić działania polityczne, które osłabiają partię - mówił. Stwierdził więc, że trudno nawet mówić o rywalizacji, bo obydwaj uczestnicy wyborczej walki grali na oddzielnych boiskach. Donald Tusk gra na boisku Platformy, a Jarosław Gowin na boisku "Polska", praktycznie poza PO - podsumował.