Rośnie liczba wypadków narciarskich w Beskidach. Od początku stycznia było ich już prawie dwa tysiące, a tylko w grudniu 299. Rekordowy dzień z ostatniego tygodnia to ponad 30 interwencji górskich ratowników.

Źle przygotowane i zatłoczone stoki to jeden powód rosnącej liczby wypadków .Ale winni są też sami narciarze - brawurowi i źle przygotowani do sezonu.

Zbadano wszystkie wypadki na stokach, a średnio rocznie jest ich około dwóch tysięcy, z pięciu ostatnich lat. I tak pojawił się ów narciarz.

Statystycznym narciarzem, który ulega wypadkowi jest mężczyzna w wieku 26 lat. On ulega temu wypadkowi między godz. 12 a 15 a uraz, którego doznaje, to jest złamanie podudzia prawej nogi - mówi Jerzy Siodła, szef beskidzkich ratowników.

Właśnie wczesne popołudnie, to jak mówi Siodłak chwile, kiedy na stokach jest najtłoczniej i kiedy pojawiają się pierwsze oznaki zmęczenia. Najczęściej łamana prawa noga to najprawdopodobniej skutek ostatniej reakcji, kiedy to narciarz próbuje instynktownie jeszcze chronić się przed upadkiem.