Prokuratura Okręgowa w Warszawie złoży zażalenie na decyzję sądu, który zdecydował, że 23-latek podejrzany o podpalenie kilku aut w Warszawie nie musi być aresztowany. Zdaniem prokuratury istnieje ryzyko, że mężczyzna będzie mataczyć w śledztwie.

We wtorek prokuratura postawiła Jackowi T. zarzut spowodowania pożaru, który zagrażał życiu i zdrowiu wielu osób oraz spowodował znaczne straty. Prokurator wystąpił też do sądu z wnioskiem o areszt. Sąd uznał jednak, że wystarczającym środkiem zapobiegawczym będzie dozór policyjny.

Prokuratura zdecydowała, że złoży zażalenie na tę decyzję sądu. W naszej opinii istnieje bowiem ryzyko, że podejrzany będzie próbować wpływać na świadków, którzy złożyli zeznania w tej sprawie i mataczyć w śledztwie. Areszt uzasadniony jest też karą, która grozi za zarzucony Jackowi T. czyn - do 10 lat pozbawienia wolności - powiedział Dariusz Ślepokura z warszawskiej prokuratury okręgowej. Dodał, zażalenie powinno zostać przesłane do sądu w najbliższych dniach. Zgodnie z przepisami prokurator ma na to siedem dni.

Chodzi o podpalenia, do których doszło w sobotni wieczór w śródmieściu Warszawy. Zniszczonych zostało w sumie siedem aut. Policja, po analizie m.in. zapisów z kamer z ulicznego monitoringu i przesłuchań świadków, zatrzymała Jacka T. 23-latek nie przyznaje się do winy.

Mężczyzna był w przeszłości notowany za podobne przestępstwa. W 2011 roku został zatrzymany po serii podpaleń kilku aut na terenie Warszawy. W zeszłym roku w Śródmieściu i Ursusie po dużej imprezie sportowej podpalił łącznie dziewięć pojazdów. Wtedy usłyszał zarzuty i został tymczasowo aresztowany - powiedział rzecznik KSP Maciej Karczyński.

Według nieoficjalnych informacji Jacek T., który jest związany ze środowiskiem pseudokibiców, wyszedł na wolność po wpłaceniu kaucji.