Zaskakująca deklaracja premiera Donalda Tuska o szybkim wprowadzeniu w Polsce euro mogła być próbą zatuszowania kontrowersyjnej wypowiedzi o kastracji pedofilów - ustaliła "Rzeczpospolita". Taka wersja wydarzeń krążyła w kuluarach ekonomicznego szczytu w Krynicy - zdradza ekonomista dr Robert Gwiazdowski z Centrum im. Adama Smitha.

Inni rozmówcy gazety tak porządkują kolejność wydarzeń: premier zapowiada wprowadzenie kastracji pedofilów. Następnego dnia zmienia zdanie, bo na spotkaniu z ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ćwiąkalskim dowiaduje się, że to mało możliwe. Żeby przykryć wpadkę, premier nagle zapowiada, iż w 2011 r. będziemy mieli euro. To jednak nie koniec zamieszania. Nazajutrz przecież sam minister finansów zwątpił w taką możliwość - zwraca uwagę Gwiazdowski.

Jak zauważa gazeta, PiS szybko zwietrzyło, że ta seria niekonsekwencji to dobra okazja do zaatakowania rządu. Zwłaszcza, że ekonomiści i politycy krytykowali deklarację na temat szybkiego wprowadzenia euro, bo uważają je za nierealne.

Z sondażu przeprowadzonego przez GfK Polonia dla "Rzeczpospolitej" wynika, że prezes PiS dobrze odczytał społeczne lęki. 79 proc. respondentów chce, by o zamianie złotego na euro zdecydować w referendum. Przeciw jest tylko 14 proc. Większość badanych (51 proc.) sądzi, że Polska powinna wprowadzić euro, ale przeciwników nowej waluty jest aż 44 proc.

Różnica nie jest zbyt wielka i wynik referendum pozostaje sprawą otwartą. Prawdopodobna jest więc kolejna wielka próba sił między PiS i PO, w której partia Jarosława Kaczyńskiego nie jest wcale skazana na porażkę - uważa gazeta.