Czwartkowe dzienniki przynoszą dramatyczny obraz podziału Polski na rozwijające się miasta i zaniedbaną prowincję. Piszą też o sprawie małej Marii z cygańskiego obozu i karygodnych zaniedbaniach w śledztwie dotyczącym zabójstwa Marka Papały. Szczegóły w naszym przeglądzie.

"Maria" z obozowiska Romów to jednak nie Polka

Czwartkowy "Fakt" wraca do sprawy dziewczynki odnalezionej w jednym z romskich obozowisk w Grecji. Kilkulatka nazywana jest przez media "Marią". Wciąż nie udało się ustalić, z jakiego kraju pochodzi. "To jednak nie Nikola Sieczko z Polski" - informuje gazeta. "Dziewczynka z Siedlec miałaby dziś ok. trzech lat, a ta odnaleziona w Grecji jest starsza" - tłumaczy cytowana przez tabloid Alicja Śledziona z Komendy Wojewódzkiej Policji w Radomiu.

Porażająca mapa polskiej biedy

"Pogłębiają się różnice społeczne na mapie Polski" - alarmuje "Dziennik Gazeta Prawna". "Najlepiej miewają się Opolszczyzna i Śląsk, gdzie liczba korzystających z pomocy społecznej wynosi odpowiednio około 4 i 6 proc. mieszkańców. Najgorsza jest sytuacja jest w woj. warmińsko-mazurskim i kujawsko-pomorskim, gdzie na garnuszku państwa jest co siódma osoba" - wylicza. Niekorzystny podział na Polskę A i B nie zmienia się od lat i nic nie wskazuje na to, aby został naruszony. Strategia rozwoju państwa zakłada nacisk na miasta jako na główne motory innowacyjności. I prowincja, szczególnie ta, która jest słabiej skomunikowana z dużymi ośrodkami, jest zostawiona sama sobie - mówi cytowany przez "DGP" Dominik Owczarek, ekspert z Instytutu Polityki Społecznej.

Członkowie grupy "Generał" usłyszą zarzuty?

"Gazeta Wyborcza"  publikuje obszerną rozmowę z prokuratorem generalnym Andrzejem Seremetem. Dotyczy ona śledztwa ws. zabójstwa generała Marka Papały i licznych zaniedbań popełnionych przez policję. "Jako opinia publiczna możemy żałować, że pewnych czynności nie podjęto. Dziś są już niemożliwe do odtworzenia. Tu chodzi o sam początek śledztwa, błędy popełnione na początku" - mówi Seremet. Punktuje też liczne zaniedbania członków grupy specjalnej "Generał". "Jeżeli prokuratorzy z Łodzi jadą do Komendy Głównej Policji i otwierają szafę, w której znajdują guziki oderwane od koszuli pana Papały, których nie poddano żadnym badaniom, jeżeli znajdują słoik ze śladem zapachowym z miejsca zabójstwa, który już nie nadaje się do badań po tylu latach, to mówi to wiele o tym, jak prowadzono to postępowanie" - zaznacza. Potwierdza też wcześniejsze spekulacje, że materiał dowodowy pozwala na postawienie zarzutów tym, którzy dopuścili się zaniedbań.

"W grupie "Generał" było wiele osób, co do których już dzisiaj można wyrazić sporo zastrzeżeń odnośnie do ich profesjonalizmu" - przyznaje. Pytany o to, czy zarzuty obejmą wyłącznie policjantów, czy także prokuratorów, odpowiada enigmatycznie: "Nie chciałbym uprzedzać, ale śledztwo nie ominie żadnej osoby".