Marcin L., 26-latek podejrzany o wywołanie serii fałszywych alarmów bombowych, które sparaliżowały instytucje w całej Polsce, ma usłyszeć nowe zarzuty - dowiedział się reporter RMF FM Roman Osica. Decyzją prokuratora generalnego śledztwo w tej sprawie zostanie też przeniesione z Katowic do innej prokuratury.

Na tym etapie działań śledczy przesłuchują dyrektorów szpitali, które otrzymały informacje o podłożeniu bomby. Pytają ich, czy ewakuacje naraziły życie lub zdrowie pacjentów. Jeśli okaże się, że tak - a jest to prawie pewne - to Marcin L. usłyszy kolejny zarzut - sprowadzenia niebezpieczeństwa na życie i zdrowie.

Śledztwo ws. alarmów zostanie przeniesione, bo katowicka prokuratura jest w nim poszkodowana - do niej też trafił e-mail z informacją o bombie. W tej sytuacji prokurator generalny Andrzej Seremet zdecydował, że postępowanie powinno być prowadzone gdzie indziej. Nasz reporter ustalił, że najprawdopodobniej będzie kontynuowane w Łodzi. 

Podejrzany przyznał się do winy

We wtorek informowaliśmy, że Marcin L. przyznał się do wywołania serii alarmów bombowych. Mężczyzna przekazał prokuratorom hasła do stron, z których rozsyłane były e-maile z informacjami o bombach. Jeden ze śledczych zajmujących się postępowaniem powiedział naszemu reporterowi, że te informacje mógł znać jedynie sprawca.

W nocy z 24 na 25 czerwca do 22 instytucji w całej Polsce dotarły informacje o podłożeniu ładunków wybuchowych, które miały eksplodować w samo południe. Ewakuowano ponad 2700 osób. Alarmy okazały się fałszywe, a jeszcze tego samego dnia zatrzymano dwie osoby w związku z tą sprawą. Obaj zostali zwolnieni, bo prokuratorzy uznali, ze materiał dowodowy nie pozwala na przedstawienie im zarzutów. 28-czerwca na lotnisku w Pyrzowicach zatrzymano 26-letniego Marcina L. Mężczyzna był poszukiwany listem gończym za 36 oszustw w internecie. W ostatnim czasie mieszkał w Wielkiej Brytanii. Początkowo Marcin L. nie przyznawał się do winy. W swoich zeznaniach obciążał też jednego z zatrzymanych wcześniej mężczyzn. Za wywołanie fałszywych alarmów grozi mu do 8 lat więzienia.