Zakłócił interwencję strażników miejskich, kopnął legitymowanego mężczyznę, według własnego uznania decydował, kto ma być odwieziony na izbę wytrzeźwień, a kto zwolniony... Długa jest lista "wyczynów" komendanta toruńskich strażników. W prokuraturze toczy się postępowanie w jego sprawie.

Wiesław L. usłyszał już prokuratorski zarzut przekroczenia uprawnień i został zawieszony w wykonywaniu obowiązków. Czarę goryczy przelało zapewne to, że mężczyzna był sędzią we własnej sprawie. Kiedy poszkodowany mężczyzna napisał skargę na interwencję strażników - w której przecież komendant brał udział - ten sam komendant ją... oddalił.

Trzy lata temu zapamiętale bronił strażników miejskich, którzy podczas interwencji złamali rękę mężczyźnie. Komendant twierdził wtedy, że na filmach z monitoringu niewiele widać. Jak się okazało - widać było wszystko, a strażnicy pomylili podejrzanych.

Jeszcze wcześniej Wiesław L. został napadnięty, gdy wracał z Sylwestra. Sęk w tym, że miał ze sobą nowiutką, służbową kamerę cyfrową. Tłumaczył wtedy, że - tu uwaga - używał jej do zabezpieczania imprezy masowej. Jeśli doliczyć do tego aferę mobbingową, która przetoczyła się przez straż w ubiegłym roku - nic dziwnego, że dni komendanta w straży są już policzone.