Przed Sądem Okręgowym w Katowicach zakończyła się kolejna rozprawa przeciwko Katarzynie W., oskarżonej o zabicie półrocznej córki Magdy. Sąd kontynuował przesłuchiwanie jako świadka ojca dziewczynki Bartłomieja W. Mężczyzna przyznał, że kobieta miewała huśtawki nastrojów i często się kłócili.

Mąż Katarzyny W. odpowiadał na pytania stron. Dotyczyły one wzajemnych relacji między małżonkami, napięć i ewentualnych konfliktów. Jak zeznał Bartłomiej zdarzało się, że konflikty były, zwłaszcza w okresie tuż po zajściu w ciążę Katarzyny W, oraz tuż przed ich ślubem.

Często w takich sytuacjach tłumiła w sobie emocje i zamykała się w sobie. Czasem przestawała z nami w ogóle rozmawiać. Zdarzało się też, że zamykała się sama w łazience czy w pokoju i nikogo tam nie wpuszczała. Ta "huśtawka nastrojów" nasiliła się już po śmierci Magdy. Któregoś dnia zamknęła się w łazience, a kiedy próbowałem się tam dostać, uderzyła mnie drzwiami. Kiedy mieszkaliśmy w Łodzi bywało, że próbowaliśmy żartować, śmiała się, a kwadrans potem zaczynała już jednak płakać - opisywał mąż oskarżonej.

Czy żona okazywała jakieś emocje po powrocie do domu w dniu, kiedy zgłosiła rzekome zaginięcie dziecka? - pytał obrońca Katarzyny W. Nie było wtedy z jej strony żadnej reakcji, bo brała leki uspokajające. Można było nawet mieć wrażenie, że nie wie co się dokoła niej dzieje - odpowiedział Bartłomiej.

W czasie którejś rozmowy z żoną odniosłem wrażenie, że ona nie chce badania wariografem. Mówiła, że nie tyle boi się wyniku badania, ile, że nie chce brać w tym udziału, bo to wymysł Krzysztofa Rutkowskiego. Ale miałem wrażenie, że próbuje mnie tylko zbywać taką odpowiedzią - powiedział przed sądem mąż Katarzyny W.

Tuż po rzekomym porwaniu Madzi, kiedy rozmawiałem z żoną przez telefon, słyszałem, że histerycznie płacze i trudno jej złapać oddech. Nigdy wcześniej nie widziałem jej w takim stanie -
zeznał przed sądem Bartłomiej W.

Mąż oskarżonej dodał też, że Katarzyna zawsze dbała o dom. Ubranka dziecka zawsze były czyste i wyprasowane, dom posprzątany, a on po powrocie z pracy zawsze miał przygotowany obiad. Jednocześnie stosunki między Katarzyną, jego rodzicami określił jako "napięte".

Świadek zeznał też, że nigdy z żoną ani nie rozmawiał, ani nie szukał w internecie informacji o pochówku dzieci.

W trakcie przesłuchania oskarżona cały czas robiła notatki w zeszycie, który trzymała na kolanach. Ciągle miała spuszczony wzrok i spoglądała w kartki. Na zeznającego męża nie spojrzała ani razu.

Sąd utajnił kolejną część zeznań męża oskarżonej. Odczytywane są te fragmenty zeznań świadka, które - jak to określił sąd - "po upublicznieniu mogłyby naruszyć dobre obyczaje".

Sąd przesłucha dwóch kolejnych świadków i rozpatrzy wniosek obrońcy Katarzyny W. o powołanie nowych biegłych.

Bartłomiej W. był już przesłuchiwany w maju

Bartłomiej W. był już przesłuchiwany podczas rozprawy 7 maja. Sąd pytał go m.in. o okoliczności korzystania z komputera należącego do małżeństwa W. Bartłomiej zeznał, że choć oboje mieli osobne profile, zdarzało się, że korzystali z profilu współmałżonka. Z tego samego komputera korzystał też brat Katarzyny.

Bartłomiej W. szczegółowo opowiadał o 24 stycznia ubiegłego roku, kiedy żona mówiła mu, że ktoś porwał Magdę oraz o zaangażowaniu w poszukiwanie dziecka Krzysztofa Rutkowskiego i organizowanych z jego inicjatywy konferencjach prasowych. W jego ocenie, Rutkowski zrobił w tej sprawie co do niego należało - rozwikłał sprawę zniknięcia dziecka. To Rutkowskiemu Katarzyna przyznała, że Magda nie została porwana. Miała później pretensje, że nagranie z jej wyznaniem zostało przekazane mediom.

Już po tym, jak porwanie okazało się sfingowane, Katarzyna W. przekazała mężowi drugą wersję - tę samą, którą obrona prezentuje przed sądem - że dziecko wypadło jej z rąk.

Podczas poprzedniej rozprawy 12 czerwca sąd kontynuował przesłuchiwanie biegłych z zakresu medycyny sądowej, którzy wydawali opinię o przyczynie śmierci dziecka. Dopytywani przez obrońcę Katarzyny W. biegli podtrzymali wcześniejsze ustalenia, że półroczna Magda zmarła wskutek gwałtownego uduszenia. Ponieważ obrońca nie wyczerpał swych pytań sąd polecił mu przygotowanie ich pisemnej listy.

Adwokat oskarżonej przedstawił linię obrony Katarzyny W.


Po zakończeniu tamtej rozprawy adwokat Katarzyny W. przedstawił dziennikarzom szczegóły linii obrony. Zgodnie z nią niemowlę miało zginąć w wyniku skurczu krtani, będącego następstwem uderzenia o podłogę. Zapowiedział, że będzie kwestionował wykluczenie przez biegłych tej możliwości. Zasygnalizował też złożony później wniosek o powołanie nowych biegłych. Mają to być specjaliści laryngologii, neonatologii oraz medyk sądowy. Sąd zapowiedział rozpatrzenie tego wniosku jeszcze w poniedziałek.

Sprawa Katarzyny W. zaczęła się 24 stycznia 2012 r., gdy policja przekazała mediom informację o zaginięciu półrocznej dziewczynki z Sosnowca. Według relacji matki dziecko miało zostać porwane z wózka w centrum miasta. Na początku lutego ciało dziecka znaleziono w zrujnowanym budynku w parku przy torach kolejowych w Sosnowcu.

Zdaniem prokuratury Katarzyna W. plan zabójstwa przygotowywała co najmniej od 19 stycznia, wcześniej próbowała zatruć córkę tlenkiem węgla. 24 stycznia miała cisnąć dzieckiem o podłogę, a kiedy okazało się, że mimo to niemowlę przeżyło, dusić je przez kilka minut. Sama oskarżona twierdzi, że Magda zmarła na skutek wypadku. Według niej dziecko wypadło jej z rąk na podłogę i zmarło po kilku nieudanych próbach nabrania powietrza.