Bank PKO BP został wprowadzony na giełdę poprawnie, ale można było więcej zarobić na sprzedaży jego akcji – oceniła Najwyższa Izba Kontroli sprawdzająca prywatyzację PKO. Wartość banku źle wycenił minister skarbu Jacek Socha.

NIK negatywnie oceniła realizację podstawowego celu – osiągnięcie jak największych przychodów ze sprzedaży akcji. Zastrzeżenia wzbudziło działanie szefa skarbu, który nie wykorzystał możliwości określenia wyższej niż 20,5 zł górnej granicy przedziału cenowego.

Minister Socha nie ma sobie jednak nic do zarzucenia – twierdzi, że działał zgodnie z planem i najlepszymi standardami. Uwagi NIK-u komentuje: Izba miała łatwiejsze zadanie ode mnie. - Po półtora roku wiele rzeczy można zrobić inaczej - twierdzi i dodaje, że na 15-procentowym przebiciu zarobili drobni ciułacze. Jest to znalezienie się tych ludzi w gospodarce rynkowej.

PKO BP zadebiutował na warszawskiej giełdzie w listopadzie 2004 r. Skarb Państwa zarobił na akcjach banku ponad 7 miliardów złotych – to dwa razy więcej niż zakładały plany budżetowe. NIK twierdzi, że zyski mogły być wyższe.