Zdarzało się, że będąc prokuratorem czułem naciski. Zdarzało się wyczuwać zwiększone zainteresowanie sprawami, w których po jednej czy po drugiej stronie występowały osoby znane - mówi były prokurator, adwokat Jarosław Baniuk.

Konrad Piasecki: Co się dzieje z pańskimi byłymi kolegami po prokuratorskim fachu? Strasznie się ostatnio uaktywnili.

Jarosław Baniuk: Rzeczywiście odnoszę takie wrażenie, że w ostatnim czasie ich aktywność jest jakby większa. Nie wiem, czy wynika to z faktu, że rzeczywiście ta aktywność jest w istocie większa, czy też po prostu jest większe nagłośnienie tego typu spraw.

Konrad Piasecki: Ale pańskim zdaniem to jest tak, że nagle puściły im hamulce, zaczęli wyciągać na jaw grzechy polityków? Było cicho o takich sprawach jak sprawa opolska, sprawa gorzowska, sprawa łódzka i oto nagle w ostatnich tygodniach Andrzej Pęczak w więzieniu, prezydent Gorzowa w więzieniu, mąż Aleksandry Jakubowskiej w więzieniu. Coś pęka, coś się kończy.

Jarosław Baniuk: Odwaga niewątpliwie ma swoją cenę, a poza tym się opłaca. Natomiast chyba nikt nie będzie się mógł na przyszłość zasłaniać tym, że nie potrafił czegoś zrobić, że nie chciał czegoś zrobić, czy wręcz, że ktoś kazał mu zrobić coś wbrew jego woli, wbrew jego przekonaniom. Nie ma takiej możliwości w tej chwili.

Konrad Piasecki: Tylko jaki jest mechanizm tego, że te polskie prokuratury trochę pracują tak jak wykres sinusoidy, że kiedy przychodzi zmiana gabinetów, zmiana rządów, to nagle ci prokuratorzy zyskują na odwadze. Czy to jest tak, że przez te 3 lata oni stosują jakąś autocenzurę, czy wręcz przeciwnie dostają polecenie od przełożonych „Pewnymi sprawami się nie zajmujcie”?

Jarosław Baniuk: Prokuratorzy, którzy bezpośrednio prowadzą sprawy jak sadzę takich obaw nie mają i nie mają takich potrzeb, aby chwalić się prowadzonymi postępowaniami. Oni otrzymali już nominacje na stanowisko prokuratora i to jest nominacja de facto dożywotnia. Jeżeli taki problem pojawiałby się to wydaje mi się, że dotyczyłby prokuratorów tzw. funkcyjnych, którym może zależeć na tym, aby w przypadku jakiejkolwiek zmiany układu politycznego jednak na tych stanowiskach pozostać. Ostatnie lata pokazały, że jednak ta karuzela stanowisk następuje w prokuraturze wraz ze zmianą układu politycznego.

Konrad Piasecki: Ale czy to jest tak, że ci prokuratorzy niskiego szczebla – pan mówi że się nie chwalą – ale oni nagle zaczynają coś robić.

Jarosław Baniuk: Może nie tyle, że zaczynają coś robić, tylko przełożeni o tym zaczynają o tym mówić.

Konrad Piasecki: No nie, ale widzimy efekty ich pracy. Widzimy tych ludzi, którzy nagle trafiają do aresztów. Wcześniej ich nie było.

Jarosław Baniuk: Owszem, ale każda tego typu decyzja jest decyzja kluczową w postępowaniu. Taka decyzja właśnie o wystąpienie do sądu z wnioskiem o zastosowanie tymczasowego aresztowania, o skierowaniu aktu oskarżenia. Rzeczywiście w tego typu kwestiach, prokurator prowadzący postępowanie musi mieć pseudoaprobatę swojego przełożonego. Jeżeli tej aprobaty nie ma wiadomo, że on sam nie może pójść z tym do sądu, sam nie może podjąć takiej decyzji.

Konrad Piasecki: Pan będąc prokuratorem czuł naciski polityczne?

Jarosław Baniuk: Zdarzało się.

Konrad Piasecki: Jak to wygląda?

Jarosław Baniuk: Przy czym nie naciski polityczne jako takie, bo oczywiście był to zdecydowanie za niski szczebel żeby ktokolwiek zainteresował się kimś takim jak ja. Natomiast zdarzało się wyczuwać zwiększone zainteresowanie sprawami, w których po jednej czy po drugiej stronie występowały osoby znane.

Konrad Piasecki: Jak to wyglądało? Wzywali pana przełożeni i mówili „Panie Jarosławie niech się pan tym nie interesuje za bardzo, niech pan tę sprawę wyciszy” albo wręcz przeciwnie jakąś inną „Niech pan ją drąży i stara się jak najszybciej cos z nią zrobić ”?

Jarosław Baniuk: W drugą stronę nie. Nigdy nie zdarzyło się tak, żeby prokurator przełożony wydawał mi tego typu polecenia, abym jakoś bardziej aktywnie, jakoś zdecydowanie działał w jakimś kierunku. To się nie zdarzało. Zresztą w prokuraturze przynajmniej wówczas działał inny mechanizm. Zawsze było wygodniejsze zmienić prokuratora prowadzącego niż domagać się respektowania jakiegoś polecenia, o którym było wiadomo, że będzie trudne do respektowania.

Konrad Piasecki: Zmienić dlatego, żeby opóźnić sprawę, żeby ją wyciszyć?

Jarosław Baniuk: To tez oczywiście. A później przyspieszyć w drugą stronę. Natomiast mnie nie zdarzyło się to na takiej zasadzie, żeby ktoś nalegał na jakieś konkretne zakończenie postępowania. Mam tutaj na myśli skierowanie aktu oskarżenia.

Konrad Piasecki: Ale mówił, żeby pan sprawę opóźniał, wyciszał, nie spieszył się?

Jarosław Baniuk: Opóźniał, wyciszał nie, natomiast abym przemyślał dokładnie, czy na pewno ta koncepcja prowadzenia postępowania, którą przyjąłem jest właściwa, czy czasem zakres czynności do wykonania nie jest zbyt szeroki. Tak się zdarzało.

Konrad Piasecki: Ale pytał pan dlaczego?

Jarosław Baniuk: Oczywiście. Zdarzało się tak, że starałem się dyskutować. Niemniej jednak prokuratura jak każdy organ hierarchiczny podporządkowany nie pozostawiał zbyt wiele miejsca na tego typu dyskusje.

Konrad Piasecki: A co to była za sprawa?

Jarosław Baniuk: To była sprawa, o której powszechnie zwykło się mówić, że była to sprawa inwigilacji prawicy.

Konrad Piasecki: Pan się tez otarł w swojej karierze prokuratorskiej o sprawę Ungiera.

Jarosław Baniuk: Tak.

Konrad Piasecki: Głośna dzisiaj .O co chodzi w tej sprawie? Dlaczego ta sprawa prze tyle lat się ukrywała przed światem zewnętrznym?

Jarosław Baniuk: Rzeczywiście jest to sytuacja bardzo dziwna i w sumie niewytłumaczalna.

Konrad Piasecki: Pan wierzy, że ta sprawa była wolna od nacisków politycznych?

Jarosław Baniuk: Coś na pewno w tej sprawie się źle zadział. Nie jest możliwe, aby ta sprawa tak jak w przypadku niestety niektórych innych gdzieś się zapodziała, zawieruszyła, ktoś o niej zapomniał. Ktoś o tej sprawie na pewno pamiętał, z tym że pytanie komu na tym bardziej zależało. Czy ty osobom, które chciały żeby zarzut był przedstawiony w1998 roku, czy tym które po 1998 roku chciały żeby jednak do finału tej sprawy nie doszło.

Konrad Piasecki: Pan wierzy, że ta sprawa jest do uratowania?

Jarosław Baniuk: Myślę, że każda jest do uratowania.

Konrad Piasecki: Ale czy w przypadku czynów, które się już przedawniły można coś jeszcze zrobić?

Jarosław Baniuk: Tych nie, ale słyszałem o tym, że podobno jakieś przestępstwa przy tej konkretnej sprawie miały nie ulec przedawnieniu.

Konrad Piasecki: Dziękuję bardzo za rozmowę.

Fot. Marcin Wójcicki RMF Warszawa