Jaser Arafat nakazał palestyńskim służbom bezpieczeństwa udaremnianie "wszelkich operacji terrorystycznych" przeciwko izraelskim cywilom. Na to oświadczenie wciąż brak reakcji Izraela. Nie wiadomo też, jak przyjmą je organizacje terrorystyczne, np. Hamas czy Islamski Dzihad, które ignorują wszelkie porozumienia i chcą całkowitego zniszczenia państwa izraelskiego.

Powtarzam, że chcę razem ze Stanami Zjednoczonymi i międzynarodową społecznością zwalczać terroryzm - mówił Arafat. Nie wykluczone, że oświadczenie palestyńskiego przywódcy to kolejny chwyt propagandowy, by zyskać uznanie w oczach świata.

W przeszłości Arafat wygłaszał już podobne apele i rozkazy, jednak palestyńskie służby bezpieczeństwa niewiele robiły, by powstrzymać terrorystów.

Władze Izraela, oskarżające przywódcę Palestyńczyków o wspieranie terroryzmu, domagają się nie słów, lecz czynów.

Problemem dla Arafata są jednak nie tylko ekstremiści z Hamasu czy islamskiego Dżihadu ale i z podległych mu grup: Tenzinu bądź Brygad Męczenników Al-Aksy. Ta ostatnia organizacja jest odpowiedzialna za szereg tegorocznych zamachów w Izraelu.

We wtorek w terrorystycznym zamachu w Riszon Lecion zginęło co najmniej 14 Izraelczyków oraz sam zamachowiec. Dziś rano koło Hajfy doszło do kolejnego samobójczego zamachu. Ładunek wybuchowy eksplodował przedwcześnie, zabijając jedynie zamachowca.

Wieczorem w jednej z baz wojskowych gabinet izraelski ma obradować nad reakcją na kolejny akt terroryzmu.

15:50