Tomasz Skory: Przed godziną mieliśmy się dowiedzieć, czy konsorcjum banków, wobec których zagrożona jest Stocznia Szczecińska zredukuje swoje wierzytelności do 80%. Nie dowiedzieliśmy się nic ponad to, że niektóre z tych banków są w stanie to zrobić. Pańskim zdaniem powinny odpuścić te długi?

Andrzej Sadowski: Ta decyzja naprawdę nie powinna mieć żadnego znaczenia. Ważne jest to, że rząd dopuścił do zakwestionowania tego co stało się po 1989 roku, to znaczy zapowiedział renacjonalizację sprywatyzowanego przedsiębiorstwa jakim jest Stocznia Szczecińska. To powoduje, że zarówno gospodarka rynkowa, jak i też inne elementy zmian po 1989 roku mogą zostać zakwestionowane tak jak porządek demokratyczny. Chodzi o to, że została zakwestionowana fundamentalna zasada obecnego systemu gospodarczego.

Tomasz Skory: Czyli – pańskim zdaniem - stocznia powinna upaść? 70 tysięcy ludzi w stoczni i w zakładach, które z nią kooperują powinni stracić pracę?

Andrzej Sadowski: Według badań Instytutu Nauk Ekonomicznych Polskiej Akademii Nauk wykazano, że takie jedno miejsce pracy w sztucznie podtrzymywanym przy życiu przedsiębiorstwie kosztuje nie powstanie lub utratę co najmniej kilku innych miejsc pracy w całym kraju. My widzimy te 70 tysięcy miejsc pracy, które rząd cały czas podaje do wiadomości, że będzie je bronił, tylko nie patrzy na bilans podtrzymywania na siłę tych miejsc pracy. Na Podlasiu, w Świętokrzyskiem, czy gdziekolwiek indziej muszą zostać likwidowane inne miejsca pracy, by opłacić tych, którzy tam akurat dzięki pomocy rządu tą pracę będą mieli nadal.

Tomasz Skory: Ale z punktu widzenia rządu istotne jest utrzymanie tych miejsc pracy, które są teraz. Natomiast miejsca pracy, których nie ma „tu i teraz” nie zostaną uszkodzone.

Andrzej Sadowski: Odróżnijmy decyzję ekonomiczną od decyzji politycznej. Rząd podejmuje decyzję polityczną w związku chociażby ze zbliżającymi się wyborami samorządowymi. Tutaj nie liczą się żadne koszty. To że obywatele już wcześniej - trzeba pamiętać – dopłacili do tej stoczni, bo stocznia była restrukturyzowana i pochodzące z naszych pieniędzy poszły na restrukturyzację stoczni. Można powiedzieć, że prywatny właściciel do tej pory konsumował zyski z tego właśnie przedsiębiorstwa, natomiast straty, które w wyniku własnej nieudolności zaczął generować chce w tej chwili przerzucić na rząd, a rząd na obywateli. To jest rzecz nie dopuszczalna ze względu na uczciwą konkurencję wobec innych ciężko pracujących przedsiębiorców.

Tomasz Skory: A czy jest jakiś sposób na wyciągnięcie Stoczni Szczecińskiej z tych kłopotów, których przysporzyła i sobie i zakładów z którymi kooperują?

Andrzej Sadowski: Można powiedzieć, że gdyby działały normalne siły i mechanizmy gospodarki rynkowej, to jeżeli inne banki oceniłyby, że Stocznia jest właściwa do realizacji zamówień przy restrukturyzacji zamówienia, portfela zamówień, które ma u siebie, to jest decyzja firm komercyjnych, a nie rządu. Rząd jest zupełnie od innych celów. Mylenie funkcji rządu jest nieporozumieniem, bo rząd wykonuje funkcje gospodarcze zamiast sprawować funkcje polityczne takie jak chociażby integracja z Unią Europejską, czy ochrona naszych interesów państwowych w skali międzynarodowej. Natomiast ingeruje w jednostkowe, które są przedmiotem działania sił rynkowych instytucji takich jak między innymi banki.

Tomasz Skory: Ale dziś o przyszłości stoczni decydują właśnie banki, które biją się z myślami – kredytować dalej czy odpuścić te długi, czyli chyba jest normalnie, prawda?

Andrzej Sadowski: Niezupełnie, bo główny bank, który jest bankiem państwowym chce umorzyć większość zobowiązań, to nie jest to do końca wiarygodne, bo jest to nadal bank państwowy i on podejmuje decyzje można powiedzieć pod wpływem politycznym, a więc nie w oparciu o obiektywne ekonomiczne kryteria. Chcę powiedzieć, że nie trzeba mieszać tych dwóch porządków. Jeżeli konsorcjum bankowe dojdzie do porozumienia, że stocznię nadal warto kredytować i umarzać im zobowiązania, to powinni robić to na własne ryzyko i na własny rachunek i rachunek swoich potencjalnych akcjonariuszy. To akcjonariusze będą rozliczać banki za wyniki i za taką filantropijna działalność. Ja bym nie chciał trzymać depozytu w banku, który ma taką szczodrą rękę. W zasadzie cała ta sytuacja sprowadza się do tego, że nie chodzi tak naprawdę o ratowanie stoczni i innych miejsc pracy niezależnie jakim kosztem, tylko chodzi w zasadzie o pomoc bankom, które lekkomyślnie utopiły w stoczni bardzo duże pieniądze swoich akcjonariuszy i w tej chwili chcą je w ten czy inny sposób odzyskać. Nie znamy pełnej treści porozumienia rządu, nie wiemy jakie inne profity mogą przypaść bankom za właśnie pomoc rządowi w rozwiązaniu tej trudnej politycznie sytuacji.

foto Marcin Wójcicki RMF Warszawa