Wojna w cyberprzestrzeni pomiędzy Chinami i USA, debata o pakcie fiskalnym, nagrody dla podwładnych Bartosza Arłukowicza i ogromne wydatki na KRUS - to tylko niektóre z tematów, które znalazły się w środowej prasie. Już teraz zapraszamy do przeglądu porannych dzienników.

Chińscy hakerzy atakują instytucje USA

Kradną dokumenty, czytają tajne e-maile, mają dostęp do danych firm i instytucji. Kto? Cyberterroryści pracujący w tajnej jednostce chińskiej armii. "Gazeta Wyborcza" przywołuje raport amerykańskiej firmy Mandiant i donosi o cyberwojnie na linii USA - Chiny.

Ofiarami hakerów z Comment Group miały być w przeszłości m.in. amerykańska armia, departamenty Stanu i Obrony, elektrownie, banki i korporacje telekomunikacyjne. Chińczycy szybko nabrali wody w usta. Amerykanie zamierzają natomiast ostrzec ich, że tym razem przesadzili. Pracownicy Departamentu Stanu porównują sytuację do zimnej wojny. Zauważają, że serwery w Szanghaju mogą być dla nich tak samo groźne, jak kiedyś centra zarządzania bronią nuklearną w Moskwie.

Sami Amerykanie nie są też jednak bez winy. W 2010 roku razem z Izraelczykami wpuścili do systemów komputerowych w irańskich obiektach atomowych potężnego wirusa Stuxnet. Zniszczył on wirówki, w których wzbogacano uran.

PiS chce referendum ws. euro

Dziennik na pierwszej i trzeciej stronie obszernie relacjonuje też sejmową debatę o pakcie fiskalnym. Przy tej okazji opozycja ostro starła się z rządem ws. przyjęcia przez Polskę waluty euro. Premier zapowiedział, że Polska zrobi to, "gdy będzie na to w 100 procentach gotowa, a społeczeństwo przekonane". PiS odpowiedział, że rząd podpisując pakt fiskalny, umożliwiający nam uczestnictwo w grupie euro, zagroził naszej suwerenności. Partia Jarosława Kaczyńskiego nazwała ruch rządu "pełzającym zamachem konstytucyjnym". Chce jednocześnie wprowadzenia "ustawy o suwerenności narodowej" i referendum dotyczącego przyjęcia euro.

Byli podwładni Arłukowicza dostali wysokie nagrody

"Fakt" ujawnia natomiast skandal w nieistniejącym już urzędzie ds. wykluczeń, na którego czele stał obecny minister zdrowia Bartosz Arłukowicz. Jego biuro pracowało jedynie osiem miesięcy i zostało zamknięte tuż po ministerialnej nominacji swojego szefa. Praca urzędu nie przyniosła rządowi żadnych sukcesów. Jego sześciu pracowników dostawało jednak co miesiąc 6,7 złotych. Na zakończenie każdy z nich mógł też liczyć średnio na 5,3 tys. złotych nagrody.

Tabloid zwraca także uwagę na nagrody przyznane pracownikom ministerstw i dyrektorom PKP. Przypomina, że pierwsi, pracujący w 10 resortach, dostali razem 60 mln złotych. Każdy z pracowników centrali PKP miał z kolei dostać średnio po 820 zł. Razem dało to 2 mln zł.

Na swojej czwartej stronie "Fakt" uzupełnia te informacje o sprawdzenie, na co wydawane są unijne pieniądze. Tabloid wylicza, że Polska dostała w ciągu 8 lat ponad 11 mld euro z programu Kapitał Ludzki. Mimo to bezrobocie wciąż rośnie. Problemem może być złe wydawanie pieniędzy przez urzędy. Bezrobotnym stoczniowcom urzędnicy mieli oferować np. kursy dla psich fryzjerów i treserów czy też kursy stylizacji paznokci.

Odnaleziono kolejne rzeczy należące do ofiar katastrofy smoleńskiej

Rzeczy osobiste ofiar na miejscu tragedii - pisze natomiast na pierwszej stronie "Gazeta Polska Codziennie". Na prawie trzy lata od katastrofy w Smoleńsku odnaleziono kolejne przedmioty należące do ofiar. Prokuratura miała je przekazać Komendzie Głównej Żandarmerii Wojskowej. Możliwość ich obejrzenia i zidentyfikowana ma 197 osób mających status osoby pokrzywdzonej oraz 44 ich pełnomocników.

Gazeta zwraca także uwagę na płace urzędników Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego. W ostatnich latach wzrosły o ponad 30 proc. W stołecznej centrali średnie wynagrodzenie wyniosło ponad 6 tys. złotych. Dziennik przywołuje słowa ekonomisty Krzysztofa Rybińskiego. Jego zdaniem KRUS już dawno przestał być kasą ubezpieczenia społecznego, a stał się kasą pomocy społecznej dla rolników. Przypomina, że przychody KRUS-u wynoszą ponad 16 mld zł, z tego ze składek pochodzi zaledwie 1,3 mld złotych.