Tuż przed końcem kadencji rząd Marka Belki planuje wymienić kilkunastu ambasadorów - pisze \"Rzeczpospolita\". I tak np. ambasadorem w Buenos Aires będzie b. prezes PKOl Stefan Paszczyk, człowiek bliski prezydentowi.

To nie będzie polityczny desant ludzi związanych z obecnym rządem na ambasady i konsulaty – zapewnia Szef MSZ Adam Daniel Rotfeld. Po prostu poprzednie większe fale zmian miały miejsce w latach wyborczych 1997 i 2001, a kadencja ambasadora, poza wyjątkowymi przypadkami, trwa cztery lata – podkreśla.

Adam Rotfeld przekonuje także, że 90 procent nominowanych przez niego ambasadorów to urzędnicy MSZ, zaś obsadzenie pozostałych stanowisk nie ma nic wspólnego z politycznym nepotyzmem. Na pytanie o polityczne powiązania nowych ambasadorów, szef polskiej dyplomacji odpowiada, że należy jakoś zagospodarować drzemiący w tych osobach potencjał. Dodaje, że skoro odpowiadają one najwyższym możliwym kwalifikacjom, to nie ma powodu, by osoby te nie mogły otrzymać nominacji. Jednocześnie odmówił komentowania którejkolwiek z nich.

Jednak pragnący zachować anonimowość dyplomaci, z którymi rozmawiał dziennik, twierdzą, że na placówki wybierają się przede wszystkim ludzie bliscy politycznie rządzącej ekipie. Ambasadorem w Buenos Aires będzie np. były prezes PKOl Stefan Paszczyk, człowiek bliski prezydentowi Kwaśniewskiemu.

Na placówki jadą niemal wszyscy obecni wiceministrowie spraw zagranicznych. Ambasadorem w Kopenhadze ma zostać Jakub Wolski, w Pradze - Andrzej Załucki. Obecny pierwszy zastępca ministra Rotfelda i były główny negocjator Polski z Unią Jan Truszczyński będzie ambasadorem w Paryżu - pisze gazeta.

Do Aten wybiera się wiceminister obrony Maciej Górski. Ambasadorem w Luksemburgu zostanie sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Barbara Labuda. Placówkę w Kijowie ma objąć podsekretarz stanu w Kancelarii Premiera, Jacek Kluczkowski.

W tym roku szczególnie dużo kandydatów na ambasadorów ma związki ze służbami specjalnymi i wojskiem. Były wiceszef Agencji Wywiadu Andrzej Derlatka będzie ambasadorem w Seulu. Do Phnom Penh jedzie były dowódca wojsk lotniczych gen. Włodzimierz Olszewski. Do Sarajewa jedzie pierwszy szef polskiego kontyngentu w Iraku gen. Andrzej Tyszkiewicz - wylicza \"Rzeczpospolita\".