Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego zgodziła się na częściowe odtajnienie akt sprawy inwigilacji prawicy przez UOP w latach 90. Nie stanie się to jednak przed planowanym na 20 września rozpoczęciem procesu płka Jana Lesiaka, który miał tę inwigilację prowadzić.

Decyzja ABW jest jednak dopiero początkiem drogi. Zgodę na upublicznienie materiałów dotyczących inwigilacji prawicy musi, poza prokuraturą, wydać jeszcze sąd: Ta decyzja sądu ma istotne znaczenie, bo tylko on może wyrazić zgodę na upublicznienie, a więc na to, abyście państwo te dokumenty mogli zobaczyć. Nawet wtedy jak będą odtajnione, a nie będzie zgody sądu, nie będziemy mogli ich pokazać - tłumaczy minister Zbigniew Wassermann.

Ta droga jest konieczna, ponieważ rozpoczyna się proces pułkownika Jana Lesiaka i stąd całość materiałów jest w dyspozycji sądu. Minie więc jeszcze wiele tygodni, zanim będziemy mogli poznać akta.

Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Maciej Kujawski ujawnił, że konieczne będzie teraz sprawdzenie wszystkich akt śledztwa, czy nie ma w nich odniesień do tych spraw, które według ABW muszą pozostać tajne. Nie zostanie ujawniona m.in. działalność tajnych współpracowników UOP.