"Szóstka z minusem" - tak po wizji lokalnej górniczy eksperci ocenili akcję poszukiwawczą w kopalni Rudna, gdzie niespełna tydzień temu ziemia zatrzęsła się z siłą prawie 5 stopni w skali Richtera. Pod ziemią przez 7 godzin uwiezionych było 19 górników.

Jedyne zastrzeżenie, jakie do eksperci mieli do kierownictwa kopalni "Rudna", dotyczyło zbyt późnego powiadomienia Urzędu Górniczego w Katowicach, który o tąpnięciu powinien wiedzieć natychmiast. Między innymi po to, by na miejsce wysłać odpowiednich ludzi, którzy mogliby pomóc w akcji ratowniczej.

Jest to jednak jedynie zastrzeżenie. Specjaliści orzekli, że 19 uratowanych górników życie zawdzięcza dobremu przygotowaniu wyrobisk, które wytrzymały wyjątkowo dużą energię wstrząsu Pracownicy żyją także dzięki odpowiedniej konstrukcji maszyn górniczych, wysokiej sprawności służb ratowniczych i szczęściu, że znajdowali się w polu roboczym, a nie w korytarzach, które zostały kompletnie zasypane. Połowa z górników, którzy byli wtedy pod ziemią wróciła już do pracy. Pozostali są na zwolnieniach lekarskich.

Wydobycie w rejonie tąpnięcia na razie wstrzymane

Jak poinformowała rzeczniczka Wyższego Urzędu Górniczego Jolanta Talarczyk, po zakończeniu dzisiejszej wizji lokalnej podjęto decyzję o wstrzymaniu wydobycia w rejonie tąpnięcia do czasu uzyskania opinii Komisji ds. Zagrożeń Naturalnych w Podziemnych Zakładach Górniczych Wydobywających Rudy Miedzi. Powołano też komisję, której zadaniem będzie zbadanie przyczyn i okoliczności tąpnięcia.

Wstrząs miał siłę prawie 5 stopni w skali Richtera

W miniony wtorek około 22 w kopalni ZG "Rudna" w Polkowicach na Dolnym Śląsku miało miejsce bardzo silne tąpnięcie. Był to nietypowy wstrząs, ponieważ trwał około 10 sekund, gdy zazwyczaj takie wstrząsy trwają około 4 sekund - powiedziała Talarczyk. Przyczyną wstrząsu był najprawdopodobniej samoistny ruch górotworu.

Po wstrząsie 22 górników zdołało wydostać się z kopalni o własnych siłach. Jeden został wyniesiony na noszach i trafił do szpitala w Lubinie. 19 górników pozostało pod ziemią. Dopiero po siedmiu godzinach ratownicy dotarli do nich i pomogli im wydostać się na powierzchnię. Wszyscy byli w dobrym stanie. Tylko jeden trafił do szpitala z potłuczeniami oraz rozciętą skórą na głowie.