Jest zawiadomienie do prokuratury w sprawie afery dotyczącej przetargu na autokary dla polskiej armii - dowiedzieli się reporterzy śledczy RMF FM. To efekt kontroli Centralnego Biura Antykorupcyjnego, która została wszczęta po naszych informacjach o tym, że jeden z oferentów - państwowa spółka Autosan - pozbawił się szans na start w przetargu, bo ofertę złożył 20 minut po czasie. 

Jest zawiadomienie do prokuratury w sprawie afery dotyczącej przetargu na autokary dla polskiej armii - dowiedzieli się reporterzy śledczy RMF FM. To efekt kontroli Centralnego Biura Antykorupcyjnego, która została wszczęta po naszych informacjach o tym, że jeden z oferentów - państwowa spółka Autosan - pozbawił się szans na start w przetargu, bo ofertę złożył 20 minut po czasie. 
Zakład Autosan w Sanoku (zdj. arch.) /Darek Delmanowicz /PAP

Agenci CBA, którzy przeanalizowali kuriozalne opóźnienie, ocenili, że zawinił były już dyrektor handlu i marketingu spółki, który za późno złożył ofertę. Jak twierdzi CBA, mężczyzna powinien odpowiadać za niedopełnienie obowiązków służbowych, co spowodowało stratę finansową przedsiębiorstwa. Co ciekawe, jest on jedyną osobą, która według CBA powinna usłyszeć zarzuty. 

Z analizy wynika, że dyrektor sam przekonał przełożonych do tego, by zawieźć ofertę osobiście, a nie kurierem. W dniu składania dokumentów, tuż po godz. 8 mężczyzna zapewniał swojego prezesa, że oferta została złożona. 

Agenci CBA podczas kontroli przeprowadzili kalkulację ofert firm, które miały się ubiegać o ten kontrakt. Na podstawie kryteriów zawartych w warunkach zamówienia wyliczono, że oferta Autosanu uzyskałaby ponad 93 proc., a oferta niemieckiej firmy MAN, którą ostatecznie wygrała - jedynie 82 proc.