Afera z Jukosem będzie mieć poważne konsekwencje dla rosyjskiego prezydenta – uważają analitycy, zgromadzeni na waszyngtońskiej konferencji w American Enterprise Institute. Jeśli Putin nie zmieni swojego nagannego zachowania, to poważne instytucje zaczną zamykać przed nim drzwi - ostrzegają.

Putin musi się liczyć z poważnymi konsekwencjami – ostrzega m.in. Bruce Jackson z pozarządowej organizacji, zajmującej się młodymi demokracjami, były członek kierownictwa koncernu Lockheed Martin.

Już teraz w Stanach Zjednoczonych toczy się dyskusja, czy właściwe jest utrzymywanie obecności Putina na szczytach G8, w Senacie dyskutowano o tym, czy ta uprzywilejowana pozycja, jaką przyznano Rosji na bazie jej zobowiązania do demokracji, ma uzasadnienie, skoro Rosja nie stosuje się do rządów prawa i ochrony wolności demokratycznych - mówił korespondentowi RMF Jackson.

W waszyngtońskiej dyskusji uczestniczył też przez telefon Hugo Eriksen z departamentu informacyjnego Jukosu. Jesteśmy w stanie szoku. Nikt się tego nie spodziewał. To bardzo trudny moment dla całej Rosji. Oczywiście będzie to miało duży wpływ na wszystkich, którzy obserwują Rosję: dotyczy to zarówno potencjalnych inwestorów, jak i tych, którzy interesują się perspektywą polityczną.

Sam prezydent Putin sprawę Jukosu porównał do afery amerykańskiego Enronu, w której nikt nie kwestionował działań wymiaru sprawiedliwości. Również u nas nie dzieje się nic nadzwyczajnego - przekonywał Putin w wywiadzie dla włoskiej prasy.

Przypomnijmy, wśród spekulacji dotyczących powodów aresztowania Michaiła Chodorkowskiego pojawia się również taki związany z tzw. projektem Murmańsk. To uzgodniona już podobno przez Moskwę i Waszyngton budowa terminalu naftowego, z którego rosyjska ropa płynęłaby do USA. Jukos ma w tym odgrywać kluczową rolę, dlatego Kreml chce kontrolować ten koncern, a sprawa Chodorkowskiego zostanie wyciszona.

10:50