Afera dotycząca nielegalnego oprogramowania, stosowanego przez Volkswagena do oszukiwania testów na emisję spalin, zatacza coraz szersze kręgi. Okazuje się, że silniki, które znalazły się na cenzurowanym, produkowane są w polskiej fabryce niemieckiego koncernu w Polkowicach - informuje Interia.pl.

Afera dotycząca nielegalnego oprogramowania, stosowanego przez Volkswagena do oszukiwania testów na emisję spalin, zatacza coraz szersze kręgi. Okazuje się, że silniki, które znalazły się na cenzurowanym, produkowane są w polskiej fabryce niemieckiego koncernu w Polkowicach - informuje Interia.pl.
Po wybuchu skandalu akcje Volkswagena mocno spadły /BORIS ROESSLER /PAP/EPA

Zlokalizowana w Polkowicach na Dolnym Śląsku fabryka Volkswagena od 2011 roku jest jedynym w koncernie dostawcą wysokoprężnych silników dla amerykańskiego zakładu w Chattanooga, w której powstaje lokalna odmiana Volkswagena Passata. Oczywiście polski zakład nie ma się w tej sytuacji czego wstydzić - podkreśla Interia.pl. Nie chodzi przecież o usterkę lecz o fabryczny program, celowo wgrany do pamięci ECU. Jak udało się ustalić Interii.pl, komputery do produkowanych w Polkowicach jednostek napędowych - ze swoich filii w Czechach i na Węgrzech - dostarcza niemiecki Bosch. Przy czym wątpliwym wydaje się, by zakwestionowane oprogramowanie pojawiło się bez wiedzy i akceptacji Volkswagena.

Wcześniej informowaliśmy, że w Polsce jest ponad 100 tysięcy zarejestrowanych samochodów, w których jest zmanipulowane oprogramowanie silników Volkswagena. Tak wynika z danych Instytutu Badań Motoryzacyjnych Samar, do których dotarł reporter RMF FM, Krzysztof Berenda. Kierowcy tych samochodów mogą spodziewać się wkrótce zaproszeń do serwisów.

Sprawa dotyczy samochodów z silnikiem 2.0 TDI. Nosi on oznaczenie "EA 189". Ten silnik był montowany w Volkswagenach Passat, Golf, Jetta, Beetle i Tiguan, a także w Audi A3, A4, A5, A6, Q3, Q5 i TT. Znalazł się on również w Skodach Octavia i Superb oraz w Seatach Leon, Altea i Exeo. Łącznie tych aut w Polsce zarejestrowano od 2009 roku ponad 100 tysięcy.

Sprawa ma związek ze skandalem, który wybuchł, gdy w USA tamtejsza federalna Agencja Ochrony Środowiska ustaliła, że oprogramowanie, zainstalowane w ponad 480 tys. pojazdów Volkswagena z napędem dieslowskim, uaktywnia system ograniczania emisji spalin (przestawianie silnika na szczególnie oszczędny tryb pracy) tylko na czas oficjalnych pomiarów testowych. Oznacza to, że w normalnych warunkach pojazdy Volkswagena z silnikami dieslowskimi mają lepsze osiągi, ale zanieczyszczają powietrze o wiele bardziej. 

W związku z aferą do dymisji podał się w środę szef zarządu Volkswagena Martin Winterkorn.

W Polsce sprawą zajmuje się Transportowy Dozór Techniczny, który już wysłał do centrali Volkswagena wezwanie do złożenia wyjaśnień.

(abs)