"Prawdopodobieństwo, że coś jest ukryte pod ziemią w Wałbrzychu jest duże, ale do sprawy należy podejść z wielkim spokojem" - uważa minister kultury i dziedzictwa narodowego Małgorzata Omilanowska. Jej zdaniem zamiast skarbów w pociągu mogą być np. dokumenty. Wcześniej Generalny Konserwator Zabytków Piotr Żuchowski wyraził przekonanie, że tzw. złoty pociąg istnieje. Może nim być zlokalizowany niedawno koło Wałbrzycha historyczny pociąg z okresu II wojny światowej - ocenił.

"Prawdopodobieństwo, że coś jest ukryte pod ziemią w Wałbrzychu jest duże, ale do sprawy należy podejść z wielkim spokojem" - uważa minister kultury i dziedzictwa narodowego Małgorzata Omilanowska. Jej zdaniem zamiast skarbów w pociągu mogą być np. dokumenty. Wcześniej Generalny Konserwator Zabytków Piotr Żuchowski wyraził przekonanie, że tzw. złoty pociąg istnieje. Może nim być zlokalizowany niedawno koło Wałbrzycha historyczny pociąg z okresu II wojny światowej - ocenił.
Generalny Konserwator Zabytków wyraził przekonanie, że tzw. złoty pociąg istnieje /Aleksander Koźmiński /PAP

O tym, że w okolicach Wałbrzycha (Dolnośląskie) zlokalizowano historyczny pociąg z okresu II wojny światowej media informują od kilku dni. Prawnicy reprezentujący dwie osoby prywatne zgłosili ten fakt miejscowemu samorządowi. Domagają się od Skarbu Państwa uznania prawa do zażądania przysługującego im - ich zdaniem - 10 proc. znaleźnego. Pojawiły się spekulacje, że może chodzić o tzw. pociąg ze złotem i innymi cennymi rzeczami, którym pod koniec wojny rzekomo wywieziono z Wrocławia kosztowności, m.in. dzieła sztuki. Nigdy nie odnaleziono jednak zawartości ani samego pociągu.

Prawdopodobieństwo, że rzeczywiście coś ukryte jest w pod ziemią w okolicach Wałbrzycha jest duże, bo informacje, które do tej pory uzyskaliśmy, są bardzo wiarygodne - powiedziała w piątek Omilanowska. Jednocześnie przestrzegła przed "zbyt wielkim entuzjazmem". Po pierwsze, trzeba rzeczywiście sprawdzić wiarygodność wszystkich tych informacji, a po drugie, jeżeli się okaże, że taki obiekt się tam znajduje, spokojnie przystąpić do działań, które przede wszystkim powinny odbywać się przy zachowaniu daleko idącej ostrożności - podkreśliła Omilanowska.

Jej zdaniem można mówić o bardzo dużym zagrożeniu dla ludzi lub środowiska naturalnego, jeżeli prawdą są informacje przekazywane przez potencjalnych znalazców, że jest to pociąg pancerny, prawdopodobnie zaminowany i zawierający elementy zdemontowanej fabryki zbrojeniowej wraz z wykorzystywanymi w niej materiałami.

Oczywiście wszyscy chcielibyśmy, żeby tam były skarby - najlepiej wszystkie naraz, których szukamy, i wszystkie utracone dzieła sztuki, bo każdemu marzy się, żeby wreszcie zdarzyło się coś spektakularnego na linii poszukiwania skarbów, co byłoby wielkim przełomem w naszych żmudnych wieloletnich staraniach, ale jestem na razie jeszcze bardzo sceptyczna w stosunku do tej całej historii, bo w istocie rzeczy nie wiemy nic na pewno - powiedziała minister.

Jej zdaniem do sprawy należy podejść przede wszystkim z wielkim spokojem i pozwolić działać odpowiednim służbom. Jeżeli rzeczywiście się potwierdzi, że ten pociąg jest tam ukryty i jeżeli rzeczywiście będziemy mieli realną możliwość wydobycia go, to na pewno do tych prac przystąpimy. Dobrze byłoby, żeby nadzieja na rychłe wzbogacenie się nie przyćmiła zdrowego rozsądku w tym w wszystkim, bo ciągle jeszcze nie mamy 100-proc. pewności - powiedziała Omilanowska.

Jeżeli się nawet potwierdzi, że ten pociąg tam jest na 100 proc., to nie wiemy naprawdę, co na jego pokładzie jest. Marzyć można o wielkich skarbach, a potem przekonać się, że tam są po prostu np. dokumenty dotyczące fabryki. One będą bardzo cenne z punktu widzenia badań historycznych, ale skrzynie złota pobudzające wyobraźnię mogą się okazać mitem - dodała.

Generalny Konserwator Zabytków Piotr Żuchowski mówił w piątek w Warszawie, że jest przekonany "na ponad 99 proc.", że pociąg istnieje. Dowodem jednoznacznym może być jedynie dotarcie do tego pociągu - zaznaczył. Tłumaczył, że informacja o lokalizacji pociągu została przekazana "ustnie przez osobę, która brała udział w schowaniu tego pociągu". Ta osoba na łożu śmierci przekazała informację ze szkicem, gdzie to ewentualnie jest - mówił.

Żuchowski podkreślił, że "rzecz jest absolutnie bezprecedensowa, co do samej materii znaleziska". Dotychczas największymi przedmiotami, które były wskazywane jako znalezione, były gdzieś w trakcie walk pozostawione czołgi czy też działa. Tutaj mówimy o pociągu, który ma mieć długość ponad 100 metrów - opowiadał Żuchowski.

W środę wałbrzyski magistrat poinformował o otrzymaniu pisma dot. znalezienia na terenie miasta pociągu z czasów II wojny. Rzecznik Arkadiusz Grudzień wyjaśniał, że po przeanalizowaniu zgłoszenia urząd zdecydował o jego formalnym przyjęciu i przekazaniu go do trzech ministerstw: obrony narodowej, skarbu oraz kultury i dziedzictwa narodowego.

W czwartek komunikat w sprawie tzw. złotego pociągu - z ostrzeżeniem - wydał Generalny Konserwator Zabytków. Zwrócił uwagę, że w związku z nagłośnieniem informacji dotyczących odnalezienia pociągu, w rejonie Wałbrzycha zaobserwowano wzmożoną aktywność poszukiwaczy skarbów. Żuchowski zaapelował, aby "zaprzestać wszelkich (...) poszukiwań, do chwili zakończenia oficjalnej urzędowej procedury, prowadzącej do zabezpieczenia znaleziska". Tylko wyspecjalizowane służby, odpowiednio przygotowane, z odpowiednim przygotowaniem merytorycznym i sprzętowym, mogą ewentualnie do tego pociągu dotrzeć - zaznacza Żuchowski.

(mal)