Ponad 78 tys. zł dostanie mieszkaniec Augustowa za niesłuszne 10-miesięczne aresztowanie pod zarzutem zabójstwa żony. Taki wyrok wydał Sąd Okręgowy w Suwałkach (Podlaskie). Mężczyzna domagał się 655 tys. zł.

Sąd przyznał Janowi S. 26 tys. 250 zł odszkodowania oraz 52 tys. 500 zł zadośćuczynienia, w sumie ponad 78 tys. zł za niesłuszny areszt. Sąd utajnił uzasadnienie wyroku, gdyż postępowanie toczyło się z wyłączeniem jawności. Wyrok nie jest prawomocny.

Sprawa została przeprowadzona przez sąd po raz drugi; wcześniej sąd przyznał Janowi S. 90 tys. zł zadośćuczynienia. Mężczyzna odwołał się od wyroku i zażądał w sumie 655 tys. zł.

Jan S. złożył wniosek do sądu o odszkodowanie po tym, gdy po ponad 10 latach został ostatecznie uniewinniony od zarzutu zabójstwa żony i próby zabójstwa kilkunastoletniego wówczas syna. W lipcu 2009 roku postanowienie Sądu Najwyższego ostatecznie zakończyło sprawę.

Sąd I instancji w trzech procesach uniewinniał oskarżonego, a sąd apelacyjny orzeczenia te uchylał. Podczas czwartego rozpatrzenia sprawy w grudniu 2007 r. Sąd Okręgowy w Suwałkach skazał Jana S. na 15 lat więzienia. W październiku 2008 r. sąd apelacyjny zmienił jednak wyrok i oskarżonego uniewinnił. Uznał, że Jan S. nie miał żadnego motywu, aby popełnić zbrodnię, jego małżeństwo było zgodne, wręcz idealne. Ponadto, zdaniem SA, nie dało się wykluczyć, że zbrodni dokonali napastnicy, którzy weszli do domu.

Do zabójstwa 41-letniej żony Jana S. doszło w maju 1999 r. Ofiara była nauczycielką, osobą znaną i lubianą w Augustowie, dzień przed śmiercią sprawdzała prace maturalne swych uczniów. Tragedia miała miejsce w nocy w domu jednorodzinnym małżeństwa S., kobietę uduszono. Duszony był również syn małżeństwa, Marcin S. - stracił przytomność, ale przeżył.

Według Jana S. do mieszkania w nocy weszli włamywacze, którzy go ogłuszyli. Z mieszkania miały zostać skradzione pieniądze. Policja nie znalazła jednak śladów włamania. To m.in. zdecydowało, że podejrzanym, a następnie oskarżonym stał się mąż zamordowanej. Mężczyzna trafił na 10 miesięcy do aresztu, a potem stanął przed sądem.