Śledczy ze Świdnicy na Dolnym Śląsku znaleźli miejsce w Strzegomiu, w którym na początku marca mogła zostać podpalona 50-latka. Przypadkowi kierowcy znaleźli kobietę przy drodze z poważnymi oparzeniami. Zmarła w szpitalu.

50-latka przyjechała do Strzegomia z Holandii na pogrzeb brata. Feralnego dnia miała wyjechać za granicę. Rano wyszła z domu i udała się na przystanek autobusowy. Kilka godzin później przypadkowi kierowcy znaleźli ją po drugiej stronie miasta, przy jednej z głównych dróg. Na ponad połowie jej ciała były oparzenia trzeciego i czwartego stopnia. Kobieta trafiła do szpitala w Nowej Soli. Tam zmarła.

Na nowy trop śledczy wpadli przeglądając nagrania z miejskiego monitoringu. Jedna z kamer uchwyciła moment, w którym kobieta wychodziła z miejscowego sklepu z alkoholem. Następnie udało się ustalić miejsce, w którym piła alkohol. Znaleziono tam także nadpaloną torebkę, prawdopodobnie ofiary.

Zlecono szczegółowe badania. Chodzi o ślady DNA na miejscu, gdzie mogło dojść do podpalenia i ewentualne ślady odcisków palców.

Prokuratura wciąż zakłada, że kobieta została zaatakowana i podpalona. Niewykluczone jednak, że sama doprowadziła do oparzeń i był to nieszczęśliwy wypadek. Szczegółowe badania z miejsca, w którym 50-latka piła alkohol, mogą pomóc w wyjaśnieniu tej zagadki.

(mpw)