4 lata więzienia - to nieprawomocny wyrok wobec obywatela Białorusi Jurija K. za działalność szpiegowską przeciw Polsce w ramach białoruskiego wywiadu wojskowego. Sąd Okręgowy w Warszawie uznał 35-latka za winnego tego, że od 2009 r. do aresztowania w lutym 2014 r. wykonywał "bezpośrednie rozpoznanie", w tym fotograficzne, ważnych obiektów wojskowych w Polsce, jak bazy lotnicze w Powidzu, Krzesinach, Świdwinie czy flotylli w Świnoujściu.

Sędzia Andrzej Krasnodębski w sentencji wyroku przytoczył uznany przez sąd prokuratorski zarzut, że działalność K. polegała na kontaktowaniu się przy pomocy telefonu komórkowego z oficerem prowadzącym na Białorusi. K. przekazywał mu informacje z wykonania zadań i odbierał dalsze polecenia.

Odpowiadającemu z aresztu K. groziło do 10 lat więzienia. Ustne uzasadnienie wyroku sąd utajnił. Obrona K., który twierdzi, że jest niewinny, zapowiada apelację.

Proces był częściowo jawny (co jest rzadkością w sprawach o szpiegostwo, z reguły objętych najwyższą klauzulą tajności). W materiałach procesu jest też dokumentacja niejawna; zeznawał też tzw. świadek anonimowy.

Z jawnych zeznań świadków ze stycznia br. wynikało m.in., że Jurij K. prosił znajomego Polaka o zrobienie zdjęć bazy wojskowej w Bydgoszczy "do artykułu w białoruskiej gazecie"; nie był z nich zadowolony, bo chodziło mu o "inną jednostkę".

Polscy świadkowie podkreślali, że K. wyrażał się krytycznie o władzy na Białorusi; jego stosunek do Polski był pozytywny i nie wypytywał o sprawy wojska. Świadek, która prowadziła program stypendialny na Uniwersytecie Adama Mickiewicza, zeznała, że w 2011 r. podwoziła K. do dzielnicy w Poznaniu, sąsiadującej z wojskową bazą lotniczą w Krzesinach (gdzie stacjonują polskie F-16). Mówił, że ma tam coś załatwić z kolegą - zeznała.

Jestem niewinny; sprawa została sprokurowana przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego - mówił w rozmowie z Polską Agencją Prasową K. w listopadzie 2015 r., gdy proces ruszał niejawnie w specjalnie zabezpieczonej sali Sądu Okręgowego. Dodał, że nie jest szpiegiem, tylko wykładowcą. Świadkowie zeznają na moją korzyść - dodał.

To była mistyfikacja i zła interpretacja mojej działalności zawodowej - powiedział K. o oskarżeniu. Mój areszt sprawił, że zmarła moja mama - dodał. Z powodu zarzutów straciłem pracę; moja gazeta się mnie wyparła - oświadczył.

(abs)