​W maju 1993 roku sygnał RMF FM był dostępny na amerykańskim satelicie PanAmSat, wkrótce pojawił się na Astra 1A. Trwały przygotowania do otrzymania koncesji na ogólnopolskie nadawanie programu, tak więc władze stacji postanowiły zrobić kolejny niezwykły ruch - otwarcie studia i oddziału w stolicy USA, Waszyngtonie w najbardziej prestiżowym medialnym budynku, jaki wtedy istniał - położonym tuż obok Białego Domu National Press Building. 30 lat później wszyscy byli i obecni korespondenci amerykańscy RMF FM wspominają początki i kolejne 30 lat pracy na najbardziej prestiżowej placówce zagranicznej RMF FM.

Przemytnicy z National Press Building

Zadanie znalezienia i wynajęcia pomieszczeń otrzymał na początku 1993 roku Tomasz Wróblewski, dziennikarz Radia Wolna Europa przebywający w USA od czasów Stanu Wojennego w Polsce. Telefon od Edwarda Miszczaka potraktował jako kolejny dowód "oszołomstwa" w odradzających się polskich mediach - każdy chciał coś nadawać lub wydawać w Stanach Zjednoczonych, ale kompletnie bez świadomości jak trudny i drogi to rynek.

Ale kiedy na koncie pojawiał się kasa pozyskana od sponsora, nie miał wyjścia. Wynajął ku zdziwieniu wszystkich małe pomieszczenie w najbardziej prestiżowym medialnym budynku Waszyngtonu - National Press Building.

Był maj 1993 roku, pojawienie się nowego polskiego medium w Waszyngtonie zostało zauważone. W dużym przyjęciu w polskiej Ambasadzie uczestniczył czarnoskóry dziennikarz RMF FM Brian Scott, mówił on do uczestników płynnie po polsku. "Ludzie podchodzili i pytali, czy tacy jak ja, mogą już w Polsce normalnie żyć?" - wspomina z uśmiechem w reportażu Brian.

Pojawienie się mało znanej lokalnej stacji z Krakowa nie uszło uwadze amerykańskich służb. Tomasz Wróblewski opowiada w reportażu o wizytach dziwnych panów "pod przykrywką" oraz ciągle trzeszczących i zrywających się połączeniach telefonicznych ewidentnie będących na podsłuchu. RMF FM podejrzewany był o przemyt. Dopiero telefon do zaprzyjaźnionego oficera wywiadu powstrzymał inwigilację i od tej pory oddział zaczął pracować normalnie.

RMF FM Waszyngton nadaje

Pierwszym korespondentem oddziału został oczywiście Tomasz Wróblewski i od samego początku był bardzo aktywny. Słuchacze RMF FM uwielbiali słuchać porannych pogaduszek prowadzących poranek Tadeusza Sołtysa, Michała Kubika i będącego "na żywo" (sic!) w Waszyngtonie Tomasza Wróblewskiego

O tym, że Wróblewski nagrywał swoje wejścia mało kto wiedział. W reportażu Tadeusz Sołtys wspomina jedną gorącą sytuację, kiedy nagrana i nie wycięta przez pomyłkę "k...wa" Wróblewskiego mogła wszystko zepsuć. Na szczęście sytuację uratowała Ewa Miszczak, pracująca wtedy w newsroomie Faktów RMF FM.

Do historii przeszła też słynna nocna audycja "Mad Hatter Gang", cotygodniowa rozmowa Tomasza Wróblewskiego, Jacka Kalabińskiego i Tadeusza Zachurskiego na temat wydarzeń w USA i nie tylko. To wtedy też pojawiły się pierwsze relacje z huraganów w Stanach Zjednoczonych, ale też ciekawostki z normalnego życia Amerykanów i tego jak spędzają weekendy czy wakacje.

Takie rzeczy bardziej interesowały wtedy słuchaczy w Polsce niż wielkie wydarzenia polityczne - wspomina Wróblewski.

Korespondenci

W 1997 rok Tomasz Wróblewski opuścił placówkę, przeniósł się do centrali stacji na Kopcu Kościuszki w Krakowie, do roli korespondentki szykowała się Małgorzata Zawadka, była współpracowniczka Radia Zet w Nowym Jorku. W międzyczasie utrzymaniem aktywności oddziału zajmowały się współpracownice Wróblewskiego - Magda Kowalczuk, która wróciła z Tokio i Agnieszka Pukniel, odważna reporterka pozyskana do RMF FM z Chicago. 

W tym czasie miały miejsce ważne wydarzenia, takie jak choćby Afera Clintona, czy wejście polski do NATO. Kiedy w 2000 roku placówkę obejmował Grzegorz Jasiński, tłumaczył sobie, że skoro Polska jest już w NATO, to nic wielkiego w USA się już nie zdarzy. Aż przyszedł 11 września 2001 roku i świat miał zmienić się nie do poznania. 

"To było największe wyzwanie dziennikarskie w moim życiu" - wspomina w reportażu swoje relacje na gorąco z Waszyngtonu z tamtego czasu.  Po tym wydarzeniu dziennikarze i reporterzy wojenni RMF FM obsługiwali najważniejsze konflikty na całym świecie, szczególnie w Zatoce Perskiej. Jeden z nich, Jan Mikruta, po spektakularnym pobycie z Przemkiem Marcem w Bagdadzie w czasie wojny w Iraku, w 2005 roku pojechał do "nudnego" Waszyngtonu, by przez kolejne 2 lata pracować w za oceanem. "Chyba jako jedyny odwiedziłem wszystkie stany USA" - wspomina w reportażu. 

W 2008 roku w Waszyngtonie pojawił się poznański reporter RMF FM Łukasz Wysocki. Już na początku pobytu obsługiwał historyczne wybory w Stanach Zjednoczonych kiedy w USA wybrano pierwszego afroamerykańskiego prezydenta Baraka Obamę, potem było jeszcze "cudowne" lądowanie na rzece Hudson, zaś niecałe 2 lata później relacjonował pogrzeb Króla POP-u Michaela Jacksona. W lecie 2009 roku do stolicy USA przyjechał Paweł Żuchowski, reporter ze szczecińskiego oddziału RMF FM. 

Paweł jest rekordzistą. Przebywa na placówce już 14 lat i obsłużył rekordową ilość wyborów, huraganów, Oscarów i innych wydarzeń. 

Praca korespondenta w USA

"Czasem człowiek wyglądał jak zombie" - wspomina w reportażu z uśmiechem Agnieszka Pukniel. "To praca 24 godziny na dobę co godzinę, jak się coś dzieje to musisz nadawać" - dodaje Małgorzata Zawadka. 

Różnica czasowa 6 do 9 godzin jest mordercza. Trzeba jednocześnie żyć życiem w amerykańskiej strefie czasowej, a nadawać dla Polski w strefie przesuniętej o 6 lub czasem 9 godzin, jeśli nadaje się z Kalifornii.  Byli korespondenci z rozrzewnieniem wspominają dziwne i odjechane czasem prośby ze strony Kopca. Zdobycie w nocy komentarza od znanej amerykańskiej gwiazdy lub z Departamentu Stanu albo Pentagonu nie jest tak proste. 

To jest Ameryka, najważniejszy kraj na świecie, gdzie jest tysiące mediów, dziesiątki tysięcy dziennikarzy i reporterów, więc to normalne, że nikt specjalnie nie przejmuje się jakąś polską stacją radiową. Korespondenci opowiadają w reportażu o różnych śmiesznych czasem sytuacjach i prośbach centrali w Krakowie. Mówią też o trudnościach bycia korespondentem, ale także o ogromnej satysfakcji ze swojej pracy i możliwości kontaktowania się i rozmawiania z najważniejszymi ludźmi polityki, kultury i nauki amerykańskiej. 

"Kiedyś wzbudziłem podziw w grupie wielkich amerykańskich uczonych, kiedy pochwaliłem się, że jadę do Hollywood obsługiwać galę Oscarów. Nigdy nie przypuszczałem, że mogę tym ludziom tak zaimponować" - wspomina Grzegorz Jasiński.

Satysfakcja

"Dla człowieka, który uwielbia Amerykę i uwielbia o niej opowiadać, nie można było mieć lepszego miejsca. Taka niezwykła radość pracy i duma z tego, że radio z Polski ma tak świetne biuro" - potwierdza Małgorzata Zawadka.

"Mogłem uczestniczyć w wydarzeniach , które teraz są częścią pop kultury" - dodaje Łukasz Wysocki.  

"Jak widzę ten żółty kolor to nadal serce zaczyna mi mocniej bić. Mieliśmy wtedy poczucie więzi i misji. Życzę innym takiej pasji, jaką my wtedy mieliśmy do tej pracy" - mówi ze wzruszeniem Tomasz Wróblewski.  

"Praca dla radia to niesamowita WOLNOŚĆ" - kończy Zawadka. Reportaż z okazji 30-lecia otwarcia oddziału RMF FM Waszyngton.

Wspominają byli i obecny korespondenci: