Już ponad 200 ofiar pochłonęły trwające od wczoraj zamieszki na tle religijnym w Indiach. Starcia wybuchły po tym, jak muzułmańscy ekstremiści podpalili pociąg z wyznawcami hinduizmu. Wierni wracali z miasta Ayodhja, gdzie na gruzach zburzonego 10 lat temu meczetu chcą wybudować własną świątynię. W płomieniach zginęło 58 osób.

Do najgwałtowniejszych starć doszło w mieście Ahmadabad w stanie Gudżarat. Tysiące hinduistów i muzułmanów uzbrojonych w metalowe pręty i noże starło się na ulicach. Według świadków, w walkach bierze udział ponad 2000 ludzi. Rano zabitych zostało 13 muzułmanów. Kilka godzin wcześniej bojówki hinduistycznych ekstremistów spaliły żywcem 27 muzułmanów, mieszkańców dzielnicy nędzy. Z miasta napływają też doniesienia o napadach i grabieżach. Do stłumienia zamieszek władze wysłały wojsko. "Dostaliśmy instrukcje, by natychmiast przystąpić do zdecydowanych działań w razie jakiejkolwiek przemocy. Rozkazy przewidują nawet strzelanie" - mówią żołnierze.

Wczoraj w wielu miastach Gudżaratu podpalano i napadano na meczety, muzułmańskie sklepy i biura. W Ahmadabadzie 38 muzułmanów spłonęło żywcem w swych domach w dzielnicy Meghaninagar, zamieszkanej w większości przez hinduistów. W kilku miastach stanu wprowadzono już w czwartek rano godzinę policyjną. Restrykcje nie powstrzymały jednak eskalacji napięć, najpoważniejszych od dziesięciu lat.

Mniejszość muzułmańska w Indiach, kraju mającym przeszło miliard mieszkańców, liczy 120 milionów. Stanowi więc jedną z największych w świecie społeczności islamskich.

Foto Archiwum RMF

11:40