Kilka drzew, płot, cień i pokryte śniegiem pole - tak wygląda obraz, który był świadkiem zamachu i śmierci pierwszego prezydenta Polski. Konrad Piasecki dotarł do właścicielki dzieła sztuki, które tuż przed swoją śmiercią oglądał Gabriel Narutowicz. Odtworzył też jego losy, które przez wiele lat pozostawały zagadką.

16 grudnia 1922 roku, godz. 12:12


Warszawska Zachęta. Wybrany tydzień wcześniej prezydent Gabriel Narutowicz zwiedza otwarty właśnie salon sztuki. Ogląda obraz "Szron" Teodora Ziomka namalowany w 1913 roku. Nagle od tyłu podchodzi do niego mężczyzna z bronią. Oddaje trzy strzały - prezydent pada. Zamachowcem okazuje się 53 letni Eligiusz Niewiadomski. To o nim pamięta historia. Obraz, pod którym dokonał zabójstwa, przez długie lata był uznawany za zniszczony lub zaginiony. Nikt nie wiedział, co się z nim stało, a jego posiadacze nie chwalili się związanym z krwawą historią dziełem.

Przetrwał wojnę i powstanie

Po zamknięciu wystawy w Zachęcie "Szron" został zakupiony przez prywatną osobę, później mój ojciec odkupił ten obraz i od 1939 roku ten obraz już jest w mojej rodzinie - opowiada naszemu dziennikarzowi pani Elżbieta, stojąc pod wiszącym w jadalni jej warszawskiego domu obrazem Ziomka. Od grudnia 1939 roku obraz wisiał w mieszkaniu na ulicy Nowogrodzkiej. Przetrwał powstanie warszawskie w tym mieszkaniu. Po powstaniu był wyjęty z ram i tak jak większość obrazów w mojej rodzinie schowany był gdzieś. Potem wrócił, po wojnie, na ścianę - dodaje.

Losy płótna przez lata pozostawały zagadką. Dziś, mimo burzliwych losów i niemal 100 lat mijających od jego namalowania,  "Szron" jest w doskonałym stanie. Jego wartość malarska nie jest wielka, ale sentymentalna i historyczna już tak.

Dlaczego Niewiadomski zabił?

Malarz, nauczyciel plastyki, krytyk i historyk sztuki. Fanatyk, radykał i nieprzejednany zwolennik endecji - Eligiusz Niewiadomski łączył w sobie te wszystkie cechy. Był bez wątpienia postacią nietuzinkową. Dobrze wykształcony i chwalony za dokonania artystyczne był zarazem działaczem konspiracyjnej Ligi Narodowej. Namawiał swoich kolegów do działań dywersyjnych i zamachów. Był rozczarowany niepoległą Polską. Nienawidził Józefa Piłsudskiego i początkowo to właśnie jego chciał zabić. Ale wybuch emocji, jakie zapanowały po wyborze na prezydenta Gabriela Narutowicza pchnęły go do zamachu właśnie na niego.

Antyprezydencka nagonka, kampania nienawiści była tym zapalnikiem, który ten lont podpalił. Ale ten zapalnik miał co podpalić. Beczka z prochem już w jakiś sposób istniała. Niewiadomski hodował ją w sobie od kilku lat - mówi w rozmowie z naszym dziennikarze autor biografii zamachowca, Patryk Pleskot.

Tuż po zamachu Niewiadomski został pojmany, nie uciekał zresztą. Podczas błyskawicznego procesu prosił o karę śmierci. W celi do ostatniej chwili pracował nad książką o dziejach malarstwa. Niewiadomski został rozstrzelany ponad 40 dni po zamachu. Tuż przed salwą plutonu egzekucyjnego krzyknął: Ginę za Polskę, którą gubi Piłsudski.

Historia obrazu "Szron" pojawi się także w grudniowym numerze pisma "Wolnomularz Polski"