Brał udział w ewakuacji żołnierzy spod Dunkierki i w inwazji na Normandię. Z jego pokładu królowa angielska przyjmowała paradę okrętów NATO. Był tu też klub go-go. Jeszcze pięć lat temu statek THPV Bembridge był kompletną ruiną. Do dawnej świetności przywrócili go szczecinianie.

Bembridge powstał w 1938 roku. Był statkiem-pilotem o nowatorskiej konstrukcji i matką dla budowanych później korwet, okrętów, które osłaniały konwoje pływające przez Atlantyk. Ma za sobą bogatą historię. Poza epizodami militarnymi, mieściła się tu szkoła dla trudnej młodzieży, statek obsługiwał budowę pierwszego podwodnego rurociągu na Morzu Północnym. Na koniec, na Bembridge mieścił się klub nocny, który zbankrutował.

Statek w fatalnym stanie trafił na złom. Wtedy kupili go Polacy, którzy przyholowali jednostkę do Szczecina. Tu rozpoczął się jej remont. Trzeba było załatać kadłub, wymienić poszycia pokładów, odtworzyć niemalże wszystko. 

Trudno uwierzyć, że jeszcze 4 lata temu to była ruina - mówi Rafał Zahorski, pomysłodawca ściągnięcia Bembridge do Polski. Gdy okazało się, że statek odzyskuje dawną świetność, zaczęli się odzywać ci, którzy mieli u siebie elementy oryginalnego wyposażenia. Są tu oryginalne meble w messie, oryginalny dzwon, śruby okrętowe a nawet biurka z kajut oficerów. Renowację statku dofinansowała Unia Europejska.

Choć z zewnątrz THPV Bembridge wygląda już tak, jak w latach świetności, w środku na wykończenie czekają drobiazgi: meble do renowacji, paski do otwierania okien. Niestety statek już nie pływa. Może być co najwyżej holowany. Nawet gdyby udało się odtworzyć całą maszynownię, kadłub mógłby nie wytrzymać drgań od silnika. Statek jest po prostu za stary. To najstarszy statek-pilot w Europie i przykład pierwszej od dziesięcioleci renowacji statku na świecie. Na pokładzie są teraz sale konferencyjne i biura jednej z portowych spółek, muzeum, a nawet sala kinowa. Tu ten statek ma swoją emeryturę - dodaje Zahorski.

(MRod)