Po ponad 14 godzinach poszukiwań udało się odnaleźć Marcina, który zaginął w miejscowości Miłków koło Ostrowca Świętokrzyskiego. Chore na autyzm dziecko odnalazło się w odległości dwóch kilometrów od domu. Chłopiec stał po pas w wodzie. Nie potrafił się wydostać z rzeki, bo brzeg był dla niego za stromy.

Chłopca udało się znaleźć dzięki informacjom świadka. O poszukiwaniach dziecka dowiedział się on z radia i poinformował policję, że widział chłopca we wtorek ok. godz. 15 w miejscowości Poręba, oddalonej o 1 km od jego domu. Tam zostały skierowane poszukiwania. Marcina znalazł pies tropiący.

Chłopiec przez kilka godzin stał po pas w wodzie w pobliskim potoku. Był przemoczony i wyziębiony, dlatego został szybko przewieziony karetką do szpitala w Ostrowcu Świętokrzyskim.

Jak poinformowała ordynator oddziału pediatrycznego szpitala w Ostrowcu Świętokrzyskim Longina Warsińska-Bogacka, chłopiec jest wychłodzony, zwłaszcza jego nogi. Jest wydolny krążeniowo i oddechowo. Nie ma też zewnętrznych obrażeń ciała. Wymaga ogrzania i wykonania badań w kierunku ewentualnej infekcji.

Przez kilka godzin chłopiec na wszelki wypadek pozostanie na obserwacji, prawdopodobnie jeszcze dzisiaj wróci z rodzicami do domu.

Był bardzo blady, wyziębiony. Nie był w stanie sam się wydostać, tam jest stromy brzeg. Pies go wyczuł, wskoczyliśmy do rzeki i go wyciągnęliśmy - relacjonował jeden z ratowników, Dariusz Lewicki z OSP Łódź.

Stał, trzymał się kępy krzewów i cały się trząsł. Dziecko dygotało całe, ręce miało zgrabiałe - dodał jego kolega Piotr Kowalczyk.

Bohaterska suka Figa ma półtora roku. Dopiero za miesiąc ma zdawać egzamin na psa ratowniczego. Pies zapracował na miskę - mówią jej opiekunowie.

Psu dziękowała także zapłakana ze szczęścia matka Marcina. Czy ja mogę ją dotknąć...? Dziękuję ci bardzo - mówiła do suki 46-letnia kobieta.

Chore na autyzm dziecko zaginęło wczoraj ok. 17:00

Poszukiwania Marcina były prowadzone przez całą noc. Użyto nawet helikoptera z kamerą termowizyjną. Na drodze krajowej numer 9 ratownicy zatrzymywali samochody, żeby pokazać kierowcom zdjęcie chłopca.

O 9:00 pobliski zbiornik wodny mieli już przeczesywać nurkowie.

6-letni Marcin zaginął we wtorek około godziny 17. Bawił się na podwórku, w tym czasie matka poszła do domu. Gdy wyszła po 10 minutach, zauważyła, że dziecka nie ma. Furtka do ogrodu była otwarta. Kobieta zaalarmowała policję.

Najgorsze jest to, że nikt nie widział, jak Marcin oddalał się od posesji. Nie ma żadnych świadków, żadnych informacji, gdzie może być dziecko. Musimy brać pod uwagę każdą ewentualność - mówiła Ewa Libuda ze świętokrzyskiej policji.